Tatry Zachodnie zimą, czyli o moich początkach zimowego chodzenia po wyższych górach i o tym, że jestem w górach wieśniakiem

Żyjąc w spowitym mgłą Krakowie (czy innym mieście) zazwyczaj zapomina się, że świat ponad chmurami wygląda zupełnie inaczej. A wystarczy wejść na Wołowiec.


Przez ostatnie 3 dni chodziłem sobie po Tatrach Zachodnich. Dlaczego? W ostatnie wakacje byłem w Gruzji, w tym także na Kaukazie. Tam zobaczyłem pięciotysięczny Kazbek i od razu stwierdziłem, że muszę go zdobyć. A ponieważ marzeń nie wypada tak zostawiać bez spełnienia, to zacząłem jakoś do jego spełnienia powolutku dążyć. Od czegoś trzeba zacząć - ja zacząłem od chodzenia po Tatrach Zachodnich zimą. No to zaczynamy: najpierw mapka - możecie zobaczyć np. tutaj. Potem będzie parę zdjęć i wrażeń ogólnych, a na końcu jakieś konkrety. I notka o wieśniactwie mym.

Pierwszego dnia zaplanowałem sobie Kończysty Wierch. Żeby wyruszyć możliwie wcześnie i zdążyć wrócić do schroniska za jasności wstałem w środku nocy aby wsiąść w pociąg relacji Warszawa Wschodnia - Zakopane. Jakby ktoś z szanownych Państwa nie wiedział co to jest pociąg to jest to taki środek transportu na który raczej liczyć nie można. Że na przykład dojedzie na czas, że przyjedzie w ogóle... W związku z tym jeżdżą takimi pociągami tacy frustraci i masochiści jak ja i potem narzekają w gazetach, radiu i telewizji tak, że aż trzeba odwoływać ministrów.


A więc pociąg spóźnił się ze swoim dojazdem do Krakowa pół godziny a w Zakopanem był prawie godzinę później niż było trzeba. Koniec końców ze schroniska na Polanie Chochołowskiej wyszedłem dopiero koło 10:30. Ruszyłem czerwonym szlakiem przez Dolinę Jarząbczą na Kończysty Wierch. Szlak to przyjemny i estetycznie sympatyczny. Pogodna była do prawdy idealna. Po drodze spotkałem dwóch chłopaków z Łodzi którzy przekonali mnie by pójść dalej na (no, nie przekonywali mnie jakoś strasznie, po prostu szli na) Starorobociański Wierch - najwyższy szczyt w okolicy. Muszę przyznać, że warto było. Widoki niebiańskie. A płatki owsiane z Kauflanda we wrzątku z cukrem nigdzie nie smakują tak dobrze jak na Starorobociańskim Wierchu. Serio!


Wracaliśmy prosto na południe zielonym szlakiem na Siwą Przełęcz przez Siwe Turnie, potem czarnym już w dół do schroniska. Na tych Siwych Turniach jest dość wąsko i trzeba uważać coby sobie nie paść w prze-paść, jak wieje wiatr to może być tam niebezpiecznie ja myślę. Ale mi trafiła się pogoda cudna, bezwietrzna (aż niewiarygodnie bezwietrzna), szlaki udeptane, śniegu mało - no jednym słowem zabawa dla małych dziewczynek i kobiet w ciąży.


Dzień drugi: szlakiem żółtym na Grzesia (jedno podejście), potem niebieskim szlakiem grzbietem przez Rakoń (tu raczej płasko). Na koniec podejście na Wołowiec. Trasa nie za długa, miła i przyjemna. Idzie się grzbietem, więc po prawej i lewej stronie mija się zapierające dech w piersiach krajobrazy. Z pewnością takie właśnie są, ale nie miałem okazji ich zobaczyć. Cały dzień szedłem w mgle, w chmurze. Gdy jednak wszedłem na Wołowiec okazało się, że szczęśliwie przekroczyłem poziom chmur i znalazłem się nad nimi, ponad światem utopionym w tych okropnych, wilgotnych oparach. Stałem w słońcu wygrzany i patrzyłem, patrzyłem... Dobrze że po prawie godzinie i na Wołowiec przyszły chmury bo dalej bym tam stał. W tak zwanym międzyczasie ugotowałem sobie obiad.



Z Wołowca schodziłem szlakiem zielonym. Trzeba uważać, strasznie stromo i dużo sypkiego śniegu. Po jakimś czasie jednak schodzi się w las i po jakichś 1.5 godziny lądujemy w schronisku.

Dnia trzeciego musiałem już wracać. Rozważywszy jak wracać, żeby jeszcze gdzieś wejść wybrałem się czarnym szlakiem na Siwą Polanę  (tę samą na której byłem dnia pierwszego) a następnie grzbietem Ornaku szlakiem zielonym na Iwanicką Przełęcz. Na tej trasie podejście było co prawda tylko jedno, ale dość długie i przeciągłe. Natomiast jak już się pokona można się tylko już delektować krajobrazami po lewo i prawo (tym razem pogoda dopisała i z Ornaku całą okolicę widziałem jak na dłoni). Potem oczekiwanie: żółtym do schroniska na Polanie Ornaczańskiej i zielonym dalej do na przystanek Kiry.


Teraz komentarz sprzętowy dla początkujących (tzn. takich jak ja), mianowicie co oprócz ciepłych majtek należy zabrać:
  • Kije - z pewnością, nie tylko zresztą w takie wyższe góry, w ogóle kije trekingowe zimą bardzo usprawniają chodzenie: zamiast się ślizgać przy każdym kroku idziemy zdecydowanie do przodu.
  • Raki - też z pewnością: chociaż może Tatry Zachodnie nie należą do najbardziej stromych, to w takich decydujących chwilach jak podejście pod szczyt Wołowca czy Starorobociańskiego Wierchu raki będą niezastąpione. W przeciwnym wypadku po prostu się zsuniemy. Nawet zresztą na bardziej płaskich odcinkach dobrze raki mieć, np. na opisanych wyżej Siwych Turniach. Bardzo stromo tam nie jest, ale będąc w rakach zapewniamy sobie dużo większe zabezpieczenie przed osunięciem się w zbocze po lewej czy prawej.. 
  • Czekan -  miałem, nawet dwa razy wziąłem do ręki, ale na opisane wyżej trasy jest raczej niepotrzebny. Przynajmniej w takich warunkach śnieżno-pogodowych z jakimi się spotkałem.

I na koniec jeszcze jedno. Otóż po raz kolejny będąc w polskich górach przekonałem się, że jestem strasznym wieśniakiem. Zamiast termoaktywnej eleganckiej koszulki mam zwykłą bawełnianą, zamiast super hiper samochodzących anty-wszystko-co-złe spodni mam dżinsy a zamiast jakichś dziwnych liofilizowanych rzeczy ze srebrnej metalik torebeczki jem konserwę. Turystyczną. Z cebulą. W schronisku zamiast w najmodniejszym polarku z jak największą metką producenta chodzę we flaneli w kratę. Kiedyś znajomego amatora sprzętów zapytałem dla jaj czy ma też termoaktywne majtki. On zaś z pełną powagą (i nawet pewną nutą zdziwienia, że mogę pytać o takie oczywistości) odparł, że tak. No więc nie mam nawet termoaktywnych majtek, tragedia. Więc lepiej nie idźcie ze mną w góry. Niezła siara będzie.


Ludzie, kurde, czy Wam to jest naprawdę potrzebne? To nie jest lot na Marsa, tylko wycieczka w góry. I to nie w Himalaje, to Tatry zwykłe są! No powiedzmy, że jeszcze do przełknięcia jest dla mnie, że te wszystkie drogie ubranka za parę tysięcy nieraz złotych noszą ludzie w schronisku na Polanie Chochołowskiej, bo ci przynajmniej rzeczywiście czasem wychodzą w góry. Trzeciego dnia natomiast miałem nieprzyjemność gościć w schronisku pod Ornakiem, które było pełniutkie. A na szlaku w okolicy nie widziałem nikogo. A więc ludzie w tych termoaktywnych spodniach i majtkach za milion złotych poszli sobie na godzinny spacerek do lasu (a czasem przyjechali bryczką) by oddać się spożywaniu kiełbas z grilla. I to nie stare pierniki z dziećmi, nie, młodzież i ludzie w szeroko rozumianej sile wieku zamiast coś robić ubierają się jak najdrożej w jak najładniejsze metki i zasiadają za stołem do jedzenia. 

Kiedy chce się iść na spacer do lasu można po prostu iść do lasu, a nie jechać do Zakopanego. Jak się idzie na spacer do lasu, to nie trzeba termoaktywnych gaci, serio. Ja nie mówię, że to jest ogólnie źle. No nie, doskonale, rynek się rozwija, producenci ubrań dla pseudo turystów zarabiają krocie, interes się kręci, kraj rozwija się a ludzie żyją dostatnio. Tak więc ogólnie zjawisko (do najbliższego kryzysu, bo na takie spodnie to się pewnie nieraz i zapożyczyć trzeba, ja nie wiem) jest pozytywne dla gospodarki. Ale tak konkretnie, jeśli chodzi o tych wszystkich ludzi w spodniach termoaktywnych na spacerze w lesie, nie jest li to kretyńskie

W ramach poszukiwania wyjaśnienia polecam pozycję Ericha Fromma - Ucieczka od wolności, rozdział IV szczególnie.


No, a w Tatrach zimą jest cudnie, polecam.




Komentarze

  1. no no Pięknie!
    aż zazdroszczę tej tatro-wyprawy.
    Ciekawe co ja podbiję w przyszły weekend ;)


    co do termo-cud ciuszków, to... Przy wyjściu na kilka dni takie termo ciuszki są o tyle fajne, że
    1' można je nosić kilka dni i się tak nie przepocą jak bawełna
    2' są stosunkowo lekkie, więc zajmują mniej miejsca (przy wyprawach z plecakiem i bolącym kręgosłupem nabiera to ogromnego znaczenia ;))
    3' mam termoaktywną bluzę, która jest CIEPŁA. Zimą mogę chodzić tylko w niej i jest mi przyjemnie (znowu redukcja bagażu ;))

    co do gaci, to... bez przesady :D
    a no i nie przesadzaj z tymi tysiącami! takie ciuszki można kupić np. w decathlonie za niewiele większą kasę niż bawełniane koszuleczki a komfort chodzenia się zwiększa :)

    co nie zmienia faktu, że wieczność chodziłam w dżinsach i... też było dobrze ;)
    grunt to nie dać się zwariować!

    a w schronisku, to trzeba się ubrać luźno, a ludzie że są dziwni, to chyba nie pierwszy i nie ostatni raz się przekonałeś ;)

    Pozdrawiam stochastycznie ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do sprzętu:) W Bieszczadach goście w termoaktywnych ciuchach, każda część ubrania po minimum parę set złotych, wymuskani,zadbali o każdy detal, opowiadali jak to na Tarnicy panowały onego dnia warunki iście himalajskie. Tego dnia byłem na Tarnicy w swetrze wełnianym od Babci, wełnianymi skarpetami, zwykłymi, siermiężnymi kalesonami pod sztruksami...ect. Wiał lekki wiatr... Ale muszę się zgodzić. Gdybym nosił oddychające ubranie niechybnie by mnie przewiało...:) Jak tych doinwestowanych turystów... z Warszawy:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. O ble, liofilizaty w Tatrach... to by znaczyło, że ludzie bardziej niż swe kubki smakowe cenią możliwość osiągnięcia wyższego poziomu lansu. To chyba nawet przebija ludzi łażących po Krupówkach w skorupachxd
    A co do odzieży termoaktywnej to nie jest ona taka zła, szczególnie gdy wokół pełno śniegu. Ba śmiem uważać, że to nawet jeden z lepszych wynalazków i nie wiem jakbym bez niego przeżyła wspomniany przez Ciebie Kazbek:P
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przy trzecim zdjęciu opadła mi szczęka...

    Pozdrawiam,
    Malla

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha, no to widzę, że mamy podobny gust, bo to jedno zdjęcie właśnie sobie wywołałem i powiesiłem na ścianie ; )

    OdpowiedzUsuń
  6. Błąd w tekście, nie "Starobociański Wierch" lecz Starorobociański Wierch.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie widzę nic niestosownego w korzystaniu z nowoczesnej odzieży. Nie przeszkadza mi, że są ludzie, którzy ubierają się w termoaktywną bieliznę idąc zaledwie na spacer do lasu. Nie widzę też podstaw aby kwestionować tego typu ubrania i zachowania o jakich pisałeś w swojej, skądinąd ciekawej relacji. Wełna ma akurat właściwości termoaktywne i nawet mokra grzeje. Nie można tego powiedzieć o bawełnie a mokre dżinsy stają się sztywne i niewygodne.
    Na szlaku razi mnie raczej inny rodzaj nonszalancji czy też lekceważenia ... ignorancji. Ludzie wybierają się w wysokie/najwyższe partie gór w tenisówkach a nawet klapkach, zaledwie w podkoszulkach bez jakiegokolwiek zabezpieczenia przed zimnem czy deszczem, piją na szlaku alkohol porzucając po nich opakowanie. Nie zauważyłam aby tak postępowali ci przyodziani w "termoaktywną odzież". Czyżby cechował ich inny rodzaj świadomości? Inny sposób na lans?
    Piętnowanie sarkastyczno-prześmiewczymi uwagami osób przywiązujących uwagę do odzieży trekingowej sugerując jakoby byli snobami uważam za cokolwiek nie na miejscu i przypomina mi mechanizm słodkich cytryn i kwaśnych winogron.
    Niechże więc ludzie, skoro jest to dla nich ważne i nie łamią społecznie akceptowanych norm, ubierają się jak chcą.
    Zachęcam do większej tolerancji i powstrzymania się od agresywnych ocen opartych na uprzedzeniach bądź fantazjach.
    Ja lubię luksus :-)
    Zwłaszcza przywiązuję wagę do odpowiednich butów. I kiedy mam pokonywać grań we mgle bądź zamieci po nagłym załamaniu pogody to zdecydowanie lepiej się czuję mając na sobie nowoczesne i wygodne ubranie ( niekoniecznie za milion czy tysiąc złotych). Bo czemu nie?
    A żeby w przerwie między jednym a drugim wyjściem w góry ubierać się w inną , nie trekingową odzież to musiałabym zabierać ją jako zbędny bagaż. A kiedy wybieram się na kilkudniowa wyprawę to każdy gram mam dla mnie znaczenie ;-) Być może spotkamy się kiedyś na spacerze w lesie nieopodal schroniska. Zmierzysz mnie pogardliwym spojrzeniem patrząc na przykład na moje Hamwagi i wydasz szyderczą ocenę. Czy aby przez to lepszy jesteś ode mnie? Bo ja nie czuję się lepsza od Ciebie z tego powodu, że korzystam z termoaktywnej odzieży etc.
    Popatrzysz na moje ubranie i ? I co będziesz o mnie wiedział? I co wiesz o tych pozostałych ludziach, których tak ostro oceniłeś?
    Czyż takie stawianie sprawy "nie jest li to kretyńskie?"
    Do zobaczenia na Czerwonej Ławce :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Dziwi mnie wytknięcie komuś, że ma super ciuchy... co to zazdrość przez autora [zresztą merytorycznie bardzo ciekawej relacji] przemawia? Coś tu jakieś kompleksy chyba chwilowo górę wzięły i jeszcze lokalizacja omawianych ludzi jakoby w Warszawie. Nie będę się tu rozwodził nad strukturą demograficzną Wawy i ile jest w niej Warszawiaków, a ile przyjezdnych bo szkoda na to czasu.

      Też lubię luksus. Jak mam kurtkę, która mi się podoba to jeszcze lepiej czuję się na szlaku i nie widzę w tym kompletnie nic złego. :)

      A tym bardziej dziwią mnie takie oceny, że jeżeli cokolwiek powinno być piętnowane to symboliczne "szpilki na giewoncie", a nie termoaktywne bajery. Lepiej w termoaktywnych super-hiper ciuchach iść do lasu, schroniska, czy gdziekolwiek, niż w tych "szpilkach" na górski szlak.

      Lepiej mieć coś i nie mieć potrzeby z tego skorzystać, a nie odwrotnie!

      Usuń
  8. "Niechże więc ludzie, skoro jest to dla nich ważne i nie łamią społecznie akceptowanych norm, ubierają się jak chcą. "

    A czyż ja mówię, żeby się nie ubierali? A niech się ubierają! Jak przestaną, to z kogo ja się będę śmiał? Smutno się zrobi w górach, tj. w Dolinie Chochołowskiej i na Ślęży (718mnpm).

    Tak. A więc niech się ubierają, a ja niech się śmieje - tak wszyscy będą zadowoleni (bo to wg Ciebie ubierać się wolno a śmiać już nie czy jak?)!

    A czy widziałem, żeby ludzie w termoaktywnych ciuszkach śmiecili w górach itp.? No jasne, że widziałem.

    "Ja lubię luksus :-)"
    Ja jak chce luksusu to nie jadę w góry, tylko przykrywam się kocykiem i robię sobie herbatkę z cytrynką i miodem oraz włączam sobie tanga Piazolli. Wychodzi taniej niż termoaktywna odzież a jest znacznie przyjemniejsze w obyciu. W góry jadę żeby było niewygodnie i dziko (dlatego nie lubię Tatr jakoś specjalnie, bo w góry jadę spotkać się z przyrodą a nie z tłumami spacerowiczów). Ot, co kto lubi.

    "osób przywiązujących uwagę do odzieży trekingowej sugerując jakoby byli snobami uważam za cokolwiek nie na miejscu"

    Święta matko Bolka i Lolka, oczywiście że to sugeruję, ale nie uważam, że wszyscy chodzący w termoaktywnych ciuszkach są snobami. Wyodrębniam jeno szczególną klasę takich osobników, którzy w tych ciuszkach nie wychodzą dalej niż na 300 metrów od samochodu. Snobizm jak każdy inny, a szukanie dziury w całym, że przecież nie wszyscy... No jasne, że nie wszyscy, nigdy nie jest tak, że wszyscy. Ale to nie powód, żeby się nie śmiać. Nie powód także, żeby tłumaczyć za każdym razem: "och Czytelniku, ale Czytelniku Ty pamiętaj, że mi nie chodzi o to, że to wszyscy co do nogi".

    O, a swoją drogą, taka "ignorancja" też Cię denerwuje: http://fizyk-w-podrozy.blogspot.com/2011/08/abchazja-i-kazbek-w-jeansach.html ? To to jeszcze nic, znajoma mówiła, że w tym roku dwóch Polaków wchodziło na Kazbek wspinaczkową trasą. Mieli raki i ... JEDEN czekan :D. Możesz to uważać, za wstrętną ignorancję, ja uważam, że to musieli być cholernie fajnie zakręceni goście :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, wyszedłeś na wieśniaka. Ale nie przez ubiór, a przez brak szacunku do ludzi. Żaden z ciebie górzysta. Raczej burak, co ma się za lepszego od innych. Może i chodzisz po górach, ale ich nie rozumiesz. A jeśli nie rozumiesz gór, to i ludzi nie rozumiesz.

      Usuń
    2. Aj ci moi Polacy rodacy górscy tacy poważni, zawsze się boję że im żyłka pęknie : ). Uważaj na siebie kolego i zażywaj relaksu zawsze wtedy kiedy tylko możesz : )

      Usuń
  9. W góry chodzę nie po to by się sponiewierać i zanurzyć po same kokoradki w masochiźmie.
    Chodzę aby doświadczyć zarówno piękna jak i mocy tego miejsca i odnaleźć to w sobie ;-)
    Każdy po coś tam idzie. I fajnie jak to znajduje.
    "Cholernie fajnie zakręceni ludzie" ?
    Nie oceniam.
    Jeśli ktoś tak lubi i czyni to w pełni świadomie, a także jest gotów ponieść konsekwencje swojej decyzji, to jego sprawa. Mnie to nie fascynuje a jeśli już to rozczula i lekko niepokoi. Aby być Hardkorem pchać się w wysokie góry w dżinsach? Determinacja godna uwagi ale nie wzbudza to we mnie ani szacunku , ani zachwytu.
    Co do czekana to czasem lepiej go nie mieć. Zresztą i tak aby prawidłowo się nim posługiwać potrzebne są dwa. Znam też faceta , który wbił sobie czekan podczas upadku w udo- miał szczęście, że ostrze minęło tętnicę.
    Inny "zakręcony" udał się w dżinsach na spacer po Bieszczadach. Najpierw zamokły a potem zesztywniały. W konsekwencji wrócił zakrwawiony. Twarda powłoka spodni dotkliwie kaleczyła mu uda przy każdym kroku.
    Jakoś co innego mi w zachowaniu ludzi imponuje i co innego mnie śmieszy.
    Szukasz mocnych wrażeń? Zrób coś konstruktywnego. Na przykład licencję pilota szybowcowego ;-)Tylko wtedy pewnie będzie Cię kręcić latanie bez spadochronu :P
    Owszem, zdarzało mi się być w górach w dżinsach i zawsze tego żałowałam, bo wprawdzie wzbudzałam u ludzi zainteresowanie i skupiałam na sobie ich uwagę ;-) ( fajnie pupa wygląda w dżinsach) to jednak musiałam kiedyś z tego powodu zrezygnować z wejścia na lodowiec.Kolega opowiadał mi o gościu, który wszedł na Rysy w garniturze, eleganckich półbutach z aktówką w ręce. Zakręcony był?
    Po zbóju ;-)
    Omijam takich pokręconych szerokim łukiem. Nie chciałbym z takim być związana jedną liną albo nurkować w parze.Na piwo też bym z takim nie poszła.
    Nie mam ambicji przekonania Cię czy też zmiany Twoich poglądów na temat tego co jest pozytywnym a co ryzykanckim zakręceniem. Ciebie śmieszą ludzie nieopodal schroniska ubrani w specjalistyczna odzież. Mnie smucą Zakręceni Dżinsowicze na szczytach wysokich gór- nonszalancja? Ignorancja? Fantazja? Odwaga? Czy desperacja w zaspokojeniu potrzeby zwrócenia na siebie uwagi?

    Jest wiele miejsc w Tatrach, gdzie nie spotkasz na szlaku tłumów.

    Cholernie fajnie zakręcony facet to dla mnie ktoś kto ma dystans do siebie, szacunek dla ludzi, jest otwarty, ma pasję ale też pokorę w sobie, można na nim polegać. Dla kogoś innego może to być stary ramol i nudziarz.

    Tang Piazolli również lubię słuchać a jeszcze bardziej do nich tańczyć. Cholernie fajnie zakręceni goście zajebiście tańczą tango. W tym wypadku dżinsy aż tak bardzo by mi nie przeszkadzały ;-)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. "Co do czekana to czasem lepiej go nie mieć. Zresztą i tak aby prawidłowo się nim posługiwać potrzebne są dwa. Znam też faceta , który wbił sobie czekan podczas upadku w udo- miał szczęście, że ostrze minęło tętnicę."

    Wiesz co ja jednak myślę, że jak ktoś wchodzi na Kazbek wspinaczkowym podejściem to umie się posługiwać czekanem.

    "Mnie smucą Zakręceni Dżinsowicze na szczytach wysokich gór - nonszalancja? Ignorancja? Fantazja? Odwaga? "

    Normalność?

    Niektóry góry (np. polskie albo Kazbek) to na prawdę nie jest koło podbiegunowe albo k2 żeby się tam ubierać nie wiadomo jak. Pooglądaj sobie zdjęcia w Stepanasmindzie w Mountainhausie, zdjęcia wspinaczy kazbekowych sprzed 30 lat. Jeansy na porządku dziennym. Czyli 30 lat temu dało się wejść w jeansach a teraz "nie wzbudza to ani szacunku , ani zachwytu. "? To się pozmieniało...

    Po prostu jak leje deszcz, dmie okropny wiatr czy burza śnieżno-gradowa szaleje pod szczytem to się na ten szczyt nie idzie tylko się czeka na rozsądną pogodę. Tak w jeansach jak i w innych spodniach.

    OdpowiedzUsuń
  11. Z tą rozsądną pogodą absolutnie się z Tobą zgadzam.

    Natomiast co i jak ludzie robili 30 lat temu to już inna bajka.
    30 lat temu dentyści wiercili w zębach bez znieczulenia. Borowanie ze znieczuleniem było luksusem. Dzisiaj po co zadawać sobie ból?

    Da się wejść na każdy szczyt w Tatrach w dżinsach tylko po co?

    Zresztą moja rozmowa z Tobą zboczyła z głównego wątku. Bo wcale nie o dżinsy mi chodzi.

    W Twojej relacji zwróciłam uwagę na powierzchowność Twoich ocen i razi mnie w niej w ogóle taka potrzeba "śmiania się" z ludzi. Użyłeś tam wielu mocnych słów.
    A przecież nic nie wiesz o ludziach , których mijasz na szlaku czy też obok schroniska.
    Nie wiesz gdzie byli i co robili przed chwilką czy też dwa dni temu. Oceniając pochopnie łatwo ulec stereotypom i własnym uprzedzeniom a te więcej mówią o nas samych niż o ludziach, których w ten sposób oceniamy.
    Twoje słowa zabrzmiały dla mnie jakbyś miał monopol na rację i na dodatek doznał objawienia.
    Nie posłużyłeś się wcale sformułowaniami typu :"uważam", "myślę", "jestem zdania" etc.
    Piszesz ciekawie, dzielisz swoimi doświadczeniami, inspirujesz innych do podejmowania interesujących wyzwań masz wpływ na myślenie wielu ludzi, może nawet je w znaczący sposób kreujesz. Podoba mi się to co robisz. Nie podoba mi się , że "śmiejesz się z ludzi".
    W ten sposób może ominąć Cię w życiu coś lub ktoś ciekawy. Bo zanim zadasz sobie trud poznania go już go zaszufladkujesz i zniechęcisz do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Po co wchodzić w Tatrach na szczyt w jeansach? No nie wiem, mi jest w nich po prostu wygodnie i nie widzę potrzeby ze śliną na ustach lecieć do sklepu górskiego po nowe portki tylko dlatego, że ludzie na forach internetowych się nimi podniecają i (z podobnym jedyno-słuszno-opiniowym tonem do mnie...i do Ciebie...) nakazują kupić wszystkim wybierającym się w góry turboportki bo założenie czego innego grozi śmiercią.

    Poczucie humoru. Niektóre rzeczy po prostu bawią mnie do łez i nic z tym nie mogę zrobić. Korzę się w sromocie. Czy to nazywasz pochopnym ocenianiem, czy czym tam jeszcze... Najwidoczniej po prostu śmiejesz się z czego innego niż ja (najpewniej np. z takich jak ja) i rozpaczliwie szukasz argumentu na poparcie tezy pt. "nie wolno śmiać się z ludzi w turboportkach". Otóż moja teza jest taka, że wolno się śmiać z ludzi w turboportkach, wolno się śmiać z ludzi w jeansach, wolno się śmiać z prezydenta, premiera, opozycji, TVNu i Radia Maryja, a najlepiej z tego wszystkiego naraz łącznie z sobą samym. Nie wiem, nazywaj sobie jak chcesz. Ja się śmieje, śmiech jest zdrowy, uważam, że nikogo nie krzywdzę tym, jeśli zdusi mnie śmiech bo zobaczę młodziana wdrapującego się w gorteksach na Ślężę podczas którego to wdrapywania przegania go moja babcia w swetrze i spódnicy do kostek. Tak, na Ślężę można chodzić w swetrze i spódnicy do kostek i wierz mi, że nie jest to wyraz ignorancji i wierz mi, że moja babcia nie śmieci na Ślęży. Ja rozumiem, szacunek dla gór, szacunku nie należy mylić z paniką i przewrażliwieniem iście matczynym.

    "jakbyś miał monopol na rację"
    no wiadomka, moje opinie są jedynie słuszne, co do tego nie mam wątpliwości : ]

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Ach i jeszcze co do tego że 30 lat temu ludzie wiercili w zębach bez znieczulenia. Jak chodzę do dentysty to zazwyczaj mi wierci bez znieczulenia więc nie wiem o co Ci kaman oO

    A co do jeansów 30 lat temu to ja sobie mówię, że jak oni dali radę to i ja dam. Przechodząc w skrajność: jest taki sport jak formuła 1. Właściwie nie wiem dlaczego nazywa się sportem, bo tak na prawdę dużo istotniejszy w nim jest samochód. A więc ja nie chcę, żeby wszystko za mnie robił sprzęt.
    Idą ludzie na Czarną Górę (1205mnp) w termomajtkach, turbospodniach, superkoszulkach i ekstrakurteczkach. Czemu od razu lepiej nie pojadą wyciągiem ;)?

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie rozumiemy się.
    Mijamy się tu, zapewne na szlaku też się miniemy.

    Śmieszy mnie Monty Python, Pulp Fiction i Quantum of Solance na przykład albo Delicatessen.
    Radio Maryja mnie przeraża.
    Telewizji nie ogladam więc TVN nie wzbudza we mnie uczuć żadnych.
    W. Cejrowski mnie nie śmieszy. Ani nie rozśmiesza. Jego stosunek do ludzi mnie przeraża.

    Życzę wielu mocnych wrażeń :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. O widzisz, dobrze że przywołałaś Cejrowskiego - bardzo go lubię : )

    pozdrowienia z Ciemnogrodu!

    OdpowiedzUsuń
  16. I to wiele tłumaczy :-)
    Ja wolę Beatę Pawlikowską i Catherine Destivelle.
    Frustratów nie lubię.
    Pozdrawiam
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  17. Się wtrącę. Dlaczego? Bo mogę ;]

    Z tego co znam Wojtka - bardzo cenni sobie możliwość swobodnego wyrażania opinii. Na każdy temat. Na temat każdej osoby. Nikogo nie zmusza do podzielania jego zdania. Co najwyżej przekonuję.

    Blog nie jest gazetą, czy jakimś "dokumentem". To jest zapis jego podróży widziany jego oczyma. Dlatego nie umieszcza przed każdym zdaniem zawierającym opinie iż jest to "jego zdanie". Nie zgadzasz się, to nie. Nie podoba się, to nie czytaj.

    Co do termoaktywnych majtek nie zgadzam się do końca z Wojtkiem. Natomiast rozumiem o jakich ludzi mu chodzi - termoaktywne majtki na dupie, flaszka za pazuchą i faja w zębach. Oni mnie też kują w oczy.

    "Z frustratem nawet o najwyżej pensji, żadna fruzia nie pójdzie na densing". Czyli Wojtek nie może być frustratem :D

    Wojtek bardzo ładnie stara się nie być chamski (w sensie, taki jest na co dzień :P), ale ja mogę.

    IDŹ PAŚĆ KROWY W TERMOAKTYWNYCH MAJTKACH, bo szkoda czasu na dyskusję z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  18. Misiuziu, bądź miłym chłopcem.

    Cejrowski nie jest frustratem. Lubi wyrażać swoje opinie i nie troszczy się o ich "polityczną poprawność" - i to mi się w nim podoba, bo coraz mniej jest ludzi którzy potrafią szczerze wyrażać swoje poglądy (czy się z nimi zgadzam to inna sprawa - bo nie zawsze).

    A jeszcze przypomniało mi się jak pisałaś Doroto, że mógłbym urazić tych ludzi w tych majtkach. Piszesz, że Radio Maryja Cię przeraża, a o TVNie nie masz zdania bo nie oglądasz (czyli słuchasz RM?). Osobiście śmieję się z jednych i drugich i nikt mi nie zarzuca, że komuś będzie smutno. Myślisz, że prezesowi TVN jest smutno z powodu tego, że nie lubię jego programu? Myślę, że on ma to w dupie.

    Wracając do ludzi, którzy chodzą w termomajtach i których mogłem urazić. Powinni mieć to w dupie czy sie ktoś z nich śmieje czy nie - jeśli to prawdziwi "ludzie gór". Zresztą, jeśli to prawdziwi "ludzie gór" to raczej zrozumieją o co mi chodzi w moim poście. A jak są to tacy czuli okropnie i delikatni że ich to uraża (słowo "uraża", no ojej!) to niech się lepiej nie wybierają w góry bo jeszcze ich deszcz urazi czy co oO

    OdpowiedzUsuń
  19. Wojciechu, muszę niestety z niesmakiem podejść do Twojej ostatniej wypowiedzi.

    misiuziu piszę się z małej litery! To zupełnie tak, jakbyś przekręcił moje imię :P

    OdpowiedzUsuń
  20. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/naluzie/589346,zaslyszane-w-wc-kaczynski-bedzie-kosciuszka%E2%80%A6.html

    OdpowiedzUsuń
  21. "Czy to w ogóle da się skomentować? Na upartego pewnie tak, ja jednak wolę jak najszybciej spuścić wodę i deskę, żeby brzydki zapach się nie rozprzestrzenił…"

    No, widzę, że proponujesz mi dziennikarzy o niezwykle dyskursywnym charakterze - z takimi słowami rzeczywiście można konstruktywnie podyskutować. Pisząc "nie skomentuje bo on jest gupi" dziennikarz świadczy sam o sobie... Tak to od jakiegoś czasu w Polsce jest, że tych, którzy mają inne poglądy niż oficjalna wykładnia rządu i stowarzyszonych z nim mediów typu tvn czy gazeta wybiórcza nazywa się oszołomami i nie dyskutuje tylko pompuje w ludzi propagandę.

    Po pierwsze: racz czytać mnie dokładnie "Cejrowski (...) lubi wyrażać swoje opinie i nie troszczy się o ich "polityczną poprawność" - i to mi się w nim podoba, bo coraz mniej jest ludzi którzy potrafią szczerze wyrażać swoje poglądy (czy się z nimi zgadzam to inna sprawa - bo nie zawsze)."

    Po drugie: ale istotnie w wielu kwestiach się tutaj z Cejrowskim zgadzam. A Ty podejrzewam jesteś jedną z tych co to wierzą we wszystko co powie TVN, uwielbiają Tuska, modlą się do Europy Zachodniej i uważają, że Unia Europejska wcale się nie rozpada w oczach (że jak jeszcze troszkę pieniążków wpompujemy w greckie banki to na pewno będzie dobrze...mhm...na pewno...) a w ogóle to jest super i oni wszystko chcą nam dać, pieniądze nam dają i dotacje różne i wszystko w ogóle i robią to z bezinteresowności... Mhm... Ta, jasne. I pewnie jeszcze uważasz, że Palikot wszedł do Sejmu wcale nie przez to, że został na siłę wywindowany przez szmatmedia typu gazeta wybiórcza. A Kaczyński to w ogóle jest wcieleniem szatana i do tego chorym umysłowo i chce podzielić Polaków bo nie ma nic lepszego w życiu do roboty itp... Ludzie, przejrzyjcie na własne oczy i nie łykajcie jak młode pelikany tego co wam podają media.

    OdpowiedzUsuń
  22. a mnie zastanawia jakie podejście ma pani Anonimowa do osób, które w wysokie góry (bo rozumiem, że Tatry do tych wysokich zostały zaliczone w toku dyskusji) idą w kilkuletnich dżinsach, polarowych bluzach, tudzież wełnianych swetrach oraz zwykłych zimowych puchówkach, ponieważ nie stać ich na zakup supertermoaktywnej odzieży. rozumiem, że są niepoważni i są ignorantami? i jak człowiek jest biedny to niech spaceruje po schodach na 16-te piętro wieżowca zamiast bawić się w hardcore'a? :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Wojtek, posiłki kupowałeś w schroniskach? Trochę zdzierają tam, czy miałeś inny sposób?

    OdpowiedzUsuń
  24. Ależ oczywiście, że konserwa i cebula nie opuszczały mnie! Można dodać, że w schroniskach, w szczególności na Chochołowskiej, jest dostępny darmowy wrzątek. A poza tym, jak widać na załączonym obrazku, czasem noszę ze sobą kuchenkę.

    OdpowiedzUsuń
  25. co do waszej dyskusji wymyśliło mi się coś takiego:

    gdy idziesz w góry
    niziołku, ty matołku
    nieważne co masz na tyłku
    ale czy kochasz, ryjku
    że zarażasz innych spojrzeniem
    które jest ukojeniem

    OdpowiedzUsuń
  26. Jak to powiada mój kuzyn: "Nawet w górach można zaliczyć wpadkę modową". :)

    OdpowiedzUsuń
  27. co do bielizny termoaktywnej polecam zebys sobie kupil i przetestowal
    jakie to cudowne uczucie miec np suche plecy zamiast paskudnego uczucia mokrego i zimna w zwyklej koszulce bawelnianej. Tez sie smialem do poki sam nie zaznalem jakie to jest zejabiste :) mam nawet skarpetki oddychajace a na nie zakladam grube gorskie i jakie to cudowne uczucie miec sucha stope bez zadnych odciskow po 14 godzinach w gorach. Polecam

    OdpowiedzUsuń
  28. Również chodzę zimą w górach i to bardzo dużo w nocy. Przyznaję, że o tej porze roku góry wyglądają fenomenalnie. Najmilej wspominam Rysy zimą, czy też Bystrą, Błyszcz i grań Tatr Zachodnich. Jest tam co podziwiać.

    OdpowiedzUsuń
  29. Hej. Ja zawsze chciałem tak spacerować jak ty.. Super wpis. Ale jak już się zawsze zabieram za pakowanie to pojawia się olbrzymi problem.. Co zabrać zimą w góry!? i wtedy mi skrzydła opadają

    OdpowiedzUsuń
  30. Zdjęcia genialne. Ogólnie Tatry Zachodnie zimą są przepiękne.
    Jednak muszę odnieść się do sprzętu. Byłem w Tatrach Zachodnich zimą. Na Wołowcu złapał nas bardzo silny wiatr przy bardzo niskiej temperaturze. Gdybym miał dżinsy nie skończyłoby się to dobrze. Piszesz, że ,,tylko Tatry". Tatry nie są łatwymi górami, jeśli chodzi o wspinaczkę zimą. Jak asekurujesz kolegę na linie na grani to bez puchówki długo nie wytrzymasz. Niestety niektóre rzeczy kosztują sporo, ale wszystko można kupować stopniowo. Jeśli chodzi o termoaktywną bieliznę, kosztuje grosze, a na prawdę poprawia komfort chodzenia, gdy człowiek się poci na podejściu.

    OdpowiedzUsuń
  31. Świetne fotki! Uwielbiam chodzić po górach, jednak nigdy nie były to wędrówki zimą. Jak kiedyś bede miał wieksza wprawę, to spróbuję zimowej wędrówki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarzopisarze proszeni są o się podpisanie!

Popularne posty