Wojtek wrócił! [z trasy]

Witam z Polski! Bawię w naszym kraju nie od dziś (jak Miś, który zna się z dziećmi). Tak konkretnie to bawię od wczoraj. Cała podróż zajęła mi więc w sumie jakieś 4.5 dnia: wyjechałem w Tbilisi w niedzielę po południu, dojechałem w czwartek wieczorem (nie takim nawet późnym). W Krakowie zastałem droższe bilety MPK (a to spryciarze - w wakacje podwyższyli!) i brzydką pogodę. A pani w sklepie z chlebem stwierdziła, że chyba skądś wracam bo taki opalony jestem, czorny jak murzyn (co chciałbym jednocześnie zdementować). A dzisiaj przyjechałem do Wrocławia gdzie odbywa się Europejski Kongres Chałtury o którym ładnie napisał kolega Ziemkiewicz tutaj. Tak.

A więc byłem już w dwóch tych miastach i ciągle się nadziwić nie mogę widokiem tych ludzi takich ładnie ubranych i chodników schludnych, czystych i równych (to ostatnie to raczej tylko we Wrocławiu, Kraków jest bardziej zainteresowany stawianiem postojów dla dorożek żeby centrum miasta było jeszcze bardziej czymś zapchane). No więc nie mogę się nadziwić tą taką europejską porządnością. No i ciepłą wodę mam. Piję z czystego kubka. Siedzę przy stole. Wszystko takie dziwne dla mnie. I dużo sobie myślę o tym wszystkim. O tej różnicy między życiem w mieście a życiem wśród azjatyckich pustkowi. Oczywiście tendencyjnie krytykuję miasto, ale myślę sobie, że powinienem coś zachować na co dzień z tego co przeżyłem. Jakby to nakreślić... Jakąś taką lekkość, przejrzystość patrzenia na świat czy coś... Jakoś tak jest, że będąc w mieście łazimy jak te karły patrząc pod swoje nogi i myśląc o tym malutkim świecie naszego małego miasta i naszego małego ja, o zapewnieniu sobie wszystkich możliwych wygód i takie tam. Natomiast błądząc po tych bliskowschodnich rubieżach czy tez krocząc po potężnych górach Kaukazu dba się o tyle żeby była woda, żeby miejsce na namiot nie było zbyt strome i żeby zostało jeszcze trochę jedzenia. To tyle jeśli chodzi o dbanie o cokolwiek, a tak poza tym patrzy się na świat szerzej, z podziwem ale i z uznaniem, pokorą dla jego wspaniałości i piękna (jak już bredzę to powiedzcie, może za dużo spalin się nawdychałem od wczoraj). I to jakoś pozwala zupełnie inaczej, z lekkością i dystansem patrzeć na wszystko nawet jak się myśli o tych wszystkich okropnych rzeczach które czekają po powrocie. No i właśnie tę taką lekkość fajnie by było jakoś zachować. To pierwsze. A po drugie to z czym się ciągle stykałem w Iranie: nieskończona wręcz i niewiarygodna gościnność (pospołu z ogólną otwartością). Przeogromne przejęcie ludzi faktem pt. "pomóc przybyszowi". Co rozszerzyć należy na "pomóc drugiemu"  (czy może jakby napisał Tischner "pomóc innemu, spotkać innego") i wcielić w życie. Myślę, że to skrajnie trudne ale próbować można. W każdym razie życie wtedy jest dużo ładniejsze.

Tak. No właściwie to chciałem napisać taki post, że przejechałem tyle to a tyle kilometrów (i walnąć mapkę z trasą), odwiedziłem tyle i tyle krajów i nie zapłaciłem za to prawie nic ale zrobię to następnym razem (bo jak już znalazłem w miarę fajną stronę do zrobienia takiej mapki i ją zrobiłem to mi się przeglądarka zawiesiła a drugi raz takiej mapki tego samego dnia robić nie będę, szczególnie że jutro podobno mam rano wstać, o).

To może jeszcze jakieś zdjęcie. I do zobaczenia w Krakowie, Wrocławiu czy gdzieś tam : )!

że Persepolis


Komentarze

  1. Jeśli możesz to wrzuć proszę więcej fotek.Świetna podróż.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wrzucę i zdjęcia i mam zamiar opisać trochę konkretniej miejsca które widziałem. To pierwsze jak tylko będę miał z godzinę świętego spokoju (od kiedy wróciłem do Polski, tj czwartek wieczorem - a jest niedziela - byłem już w Krakowie, Wrocławiu, Jelczu-Laskowicach, Poznaniu i znów Wrocławiu) a to drugie to jakoś z czasem...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarzopisarze proszeni są o się podpisanie!

Popularne posty