Opowieści abchaskie (2): Gali i w drodze do Suchumi

Opowieści abchaskie  | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 |

Dziury. Właściwie droga z granicy do Gali to jedna wielka dziura. Nad tą dziurą pochylają się różne egzotyczne drzewa, ale to wcale nie ratuje krajobrazu zniszczenia i martwoty. Idę więc tą drogą, nade mną drzewa, po prawej las, po lewej jakieś nieuprawiane pola, za którymi w dali powiewają wielkie gruzińskie flagi wzniesione nad granicą chyba na złość Abchazom. Po jakimś czasie pojawiają się domy i wreszcie z którejś z leśnych dróżek wyjeżdża samochód, który zabiera mnie 10km dalej, do Gali. Piekielnie długa droga, bo piekielnie wolno trzeba jechać by nie zdemolować sobie samochodu.

Od granicy do Gali, i w samym Gali, mieszkają Gruzini. Po wygnaniach zostali tam jakby na przestrogę, albo na nauczkę. Niby mogą zostać, ale droga budowana przez Rosjan od granicy w Leselidze (podobno zaczęli ją budować po 2008 roku kiedy w Abchazji pojawiły się różne międzynarodowe patrole, więc Rosjanie chcieli pokazać, że tak troszkę o tę Abchazję dbają) kończy się "przypadkowo" właśnie w Gali i pomimo zapewnień Abchazów, że to właśnie jest przypadek i że po prostu dalsza część, do Inguru, zostanie niedługo dobudowana, to próżno w Gali szukać robotników budowlanych. A świeży rosyjski asfalt "przypadkowo" kończy się dokładnie na rogatkach miasta.
Gali


-Bardzo chciałbym cię zawieść dalej, ale musiałbym zapłacić. - Kierowca oznajmia mi, że dla Gruzinów wstęp na dalszą część terytorium Abchazji jest po prostu płatne. Rzeczywiście, na drodze za Gali stoi posterunek policyjny kontrolujący pojazdy. Gruzini niby mogą mieszkać, ale pozostają mieszkańcami drugiej kategorii. Jedyne co nowego buduje się między Gali a granicą to rosyjskie bazy wojskowe. I nagrobki.
Rosyjska baza wojskowa w Gali - na wykończeniu. Gruzińscy pogranicznicy byli ze mnie niebywale dumni jak im pokazałem te zdjęcia. Jak mi nie pójdzie z fizyką to może wezmę się za wywiad? Będę szpiegował nową metodą: "na autostopowicza". No bo kto by podejrzewał takiego nieogolonego dziada z wielkim plecakiem o złe zamiary?
Kolejna baza, między Gali a granicą. Takich dużych baz podobno na terytorium Abchazji budowanych jest 7 czy 8, a do tego znacznie więcej mniejszych ośrodków. Wszystko to na obszarze mniejszym niż najmniejsze w Polsce województwo opolskie. No i rzecz jasna w celach pokojowych! Aha...
Dla obywateli Gruzji wstęp na teren Abchazji jest zabroniony w ogóle. Dalszą drogą do Suchumi pokonywałem z Rolandem, który podawał się za Megrela (gruzińska grupa etniczna) i pracował dla UNHCR (Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców). Ruszyłem z nim jednym z tych wielkich białych Land Roverów, które czasem można zobaczyć w relacjach telewizyjnych z konfliktowych terytoriów. Dużo takich pojazdów kręci się w okolicach Zugdidi, jeszcze w Gruzji.

Ronald, człek bardzo młody, mimo że podawał się za de facto Gruzina bardzo intensywnie, wręcz nienaturalnie agitował za Abchazami. Oczywiście również zapierał się, że główna arteria Abchazji jedynie przypadkiem kończy się w Gali, a Gruzini wcale nie muszą płacić za przejazd dalej. Jak wielu napotkanych młodych (to istotne!) ludzi darzył wielkim szacunkiem Rosję (i był w głębokim szoku gdy powiedziałem mu, że historia republik radzieckich nie jest tak usłana różami jak sądził, że ZSRR okupowało nasz kraj po II wojnie... a to się zdziwi kiedy w końcu Putin oficjalnie włączy Abchazję do Federacji Rosyjskiej i zgnębi jej mieszkańców podobnie jak Kaukaz Północny... a nastąpi to pewnie już niedługo, jako że Rosja, oprócz tego, że dostarcza Europie gaz, bardzo sprawnie wykupuje europejskie rafinerie i pewnie już niedługo wszelkie pomówienia o autorytaryzmie w Rosji, mordowaniu dziennikarzy czy tam gnębieniu Czeczenów raz na zawsze ucichną). Niemniej jednak był dla mnie miły i sympatyczny i ostrzegł, żebym w rozmowach z Abchazami nie podnosił za bardzo wątku Gruzińskiego a już tym bardziej nie stawał za tymi ostatnimi (ta, ja przyjechałem do Abchazji właśnie po to, żeby ten "zakaz" łamać, co też ustawicznie czyniłem).

Jak dla mnie: symbol Abchazji. Ruskij turist na syfiastej, kamienistej plaży
W Suchumi miałem couchsurfera. Przykro mi to mówić, ale był to jeden jedyny couchsurfer, którego wspominam źle. Andriej generalnie był totalnie niesympatyczny i brak mu było jakiejś takiej nie wiem... elementarnej gościnności. No, lepiej nie rozwijajmy tematu. Na szczęście był u niego kolega Lew i jego żona. Z całej tej gromady tylko Lew był w miarę sympatyczny, co rozumie się przez to że w ogóle chciał ze mną gadać. Byli Rosjanami, przyjechali z Moskwy. Tzn. Andriej z żoną mieszkali już w Suchumi bardziej na stałe. Lew opowiadał mi historię Abchazji (opowiem później) w wersji oficjalnej. Z oficjalnych przekazów nie zapomniał podkreślić, że oczywiście w Abchazji wcale nie ma zbyt dużo Rosjan (a z kim ja, przepraszam, rozmawiam?) oraz że zakup ziemi przez Rosjan w Abchazji nie jest wcale taki łatwy (żona Andrieja zajmowała się handlem nieruchomościami, zgadnijcie komu je sprzedawała).
Plaża w Suchumi, ciąg dalszy
W Abchazji jest drogo. Ceny są podobno "rosyjskie", w końcu płaci się również rosyjskim rublem. Wszyscy mówią po rosyjsku. To naprawdę nie było łatwe usłyszeć język abchaski. Udało mi się go usłyszeć chyba drugiego dnia jakoś pod wieczór gdy dwie starsze babcie-sprzedawczynie gaworzyły coś za ladą. A tak poza tym to słabizna. Nasłuchiwałem, zwalniałem lub przyspieszałem kroku żeby posłuchać jak rozmawiają znajomi, matka z córką, ojciec z synem. Ruskij, ruskij, ruskij.

A wracając do Andrieja to na drugą noc odprawił mnie do swojej rezydencji letniej. Domku bez wody i innych wygód. Tak się zastanawiałem co to może być za domek. Spałem na swego rodzaju cmentarzu. W dzielnicy domów po wygnanych Gruzinach. Co lepsze szybko po wojnie zajęli Abchazi. Teraz pozostałe, które akurat nie były całkiem zniszczone, zgarniają Rosjanie, jak Andriej. Reszta zarasta.

Wnętrze letniej rezydencji Andrieja

Znalazłem kilka Gruzińskich książek, na podmokniętych ścianach repliki obrazów

Dookoła ogród: limonki, dużo winogron i brzoskwiń

Takich domów są dziesiątki, setki, całe ulice. Raz na jakiś czas jakaś zamieszkana chałupa, mniej lub bardziej odnowiona. Reszta zarasta, a pośród tego wszystkiego pasą się krowy niewrażliwe na historię i politykę.

Dom

Ogród uciekający z ogrodzenia
Dom pożarty przez rośliny


Apolityczne krowy
Apolityczne krowy na drodze, chociaż bałem się, że jakimś cudem dowiedzą się że jestem progruzińskim szpiegiem i mnie ubodą tymi swoimi różkami
Smutny to widok. Cała Abchazja jest raczej smutna. W Suchumi jest dużo smutnych obiektów. Np. Sąd Najwyższy. Albo wystający z morza maszt okrętu, którego nikt już nie chce ratować.

Łada czerwonego półksiężycokrzyża

Skoraja medicinskaja pomoszcz woła o Twą pomoszcz!

Sąd Najwyższy, wejście
Jack Sparrow by nie pogardził

Jeśli już ma być jakiś miły akcent na koniec tego stronniczego posta to niech będzie to akcent gruziński:
Gruzin, nieodmiennie ze stakankiem na każdą okazję: narodzin, ślubu czy śmierci
Ale następny post nie będzie tak stronniczy, serio, aż trudno uwierzyć, ale nie będzie. Ten był, trzeba przyznać, ale trzeba przyznać, że musiał być. Trudno być w Gali, w Suchumi, patrzeć na to wszystko i uważać, że z tą Abchazją to wszystko jest w porządku. Może oni mają trochę racji, ale tak ostatecznie to sprawa jest raczej kiepsko rozwiązana.

Komentarze

  1. Fajnie, że piszesz - dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    jak jest w Abchazji z noclegami na dziko? Myślę tu o a) ww pustostanach b) reszcie. Z góry dziękuję za odp:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak sobie myślę - dzie ja spałem w Abchazji... Dwie noce z Couchsurfingu w Suchumi i jedna nad jeziorem Rica, gdzie zaprosił mnie dyrektor daczy Stalina. Więc w sumie nie spałem na dziko, ale no jakbym potrzebował, to bym to po prostu zrobił tak jak wszędzie indziej. Już prawie się rozkładałem z namiotem między krzaczorami pod Tkwarczeli, ale nagle pojawił się samochód, który zabrał mnie do Gruzji ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. a te pustostany (wszyscy kochają pustostany:d)- jakieś niespodzianki mogą z tego wyniknąć? Ktoś się tam kręci, ludzie, typy spod ciemnej gwiazdy, zwierzaki? Może akurat rzuciło Ci się w oczy.
    Kwestia druga: jak tam jest z minami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj no oj no, nie wiem, to jest kwestia bardzo indywidualna czy coś gdzieś się kręci czy nie. W Tkwarczeli nic się raczej nie kręci, bo to miasteczko w ogle jest zahibernowane. W małych miejscowościach nadmorskich prawie pustostanów nie ma, bo wszystko jest zagospodarowane przez parasolki dla ruskich turistów. W Suchumi są całe osiedla domów po wysiedlonych Gruzinach i kręcą się między nimi krowy.

      O minach nic nie wiem.

      Usuń
  5. W 2013 roku droga doszla do samego mostu na Inguri :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarzopisarze proszeni są o się podpisanie!

Popularne posty