Higiena w Kirgistanie!

Uwaga! Jest to pierwszy w historii tego bloga wpis dotyczący higieny! Chodzi o to, że ostatnio tak beztrosko napisałem Wam o baraninie nie pisząc o wiążących się z nią zagrożeniach, jednocześnie więc narażając Was na daleko idące niebezpieczeństwa. Otóż należy pamiętać, że baranina wchodzi między zęby jak tak zwani diabli (chociaż czy widział ktoś kiedyś diabłów między zębami?). Dlatego na wycieczkę do Azji Centralnej dobrze jest zabrać zwykle tak redundantną, burżujską, pachnącą cywilizacją i w ogóle nie związaną z prawdziwym turystą, a właściwie to wręcz z prawdziwym podróżnikiem (prawdziwy turysta z mydła nie korzysta) rzecz jak NIĆ DENTYSTYCZNA! Serio. Muszę przyznać, że przekonałem się do tego dopiero gdy dowiedziałem się ile kosztuje dentysta w Szwajcarii gdy mieszkałem czas jakiś w Lozannie. Ale to dobra rada.

Ostatecznie pudełeczko z nicią jest całkiem małe. I pomimo, że pakując plecak pominąłem pozornie istotniejsze rzeczy takie jak ręcznik (tu czytelników Autostopem przez galaktykę pragnę uspokoić, że miałem ze sobą wielozadaniową chustę - i zawsze wiedziałem gdzie ona jest), długie spodnie czy buty bez dziury w podeszwie, to jednak nić wziąłem i tego nie żałuję!

Kontrpropozycją jest opanowanie do perfekcji posługiwania się wykałaczką, którą to wykałaczkę zwykle znajdziemy na stołach nawet najpodlejszych spelun (tak jak nawet w najpodlejszym kiblu w Sinkiangu zawsze znajdziemy mydło... w jakiejś postaci.... ale znajdziemy).

A jak mi nie wierzycie, to może przekona Was Profesor doktór Jerzy Klemens Werner:

Komentarze

Popularne posty