Otwartość umysłu krakowskich artystów a Iran

Treść  wpisu, który przy odrobinie samozaparcia za chwilę przeczytasz, w dalszym ciągu mnie dziwi. Chociaż od wydarzenia minęła już chwila. Będzie to opowieść o tym jak bardzo ciasne są główki Wielkich Krakowskich Artystów.

Wielcy Krakowscy Artyści mają się za niezwykle tolerancyjnych, niesłychanie otwartych i oczywiście niezrównanie twórczych. Takie przynajmniej wrażenie odniosłem jadąc z dwójką z nich pociągiem z miasta, które w Krakowie bardzo lubimy, czyli Warszawy, do miasta, w którym w Krakowie mieszkam, czyli do Podgórza (dołącz do grona kultystów Podgórza).

Siedziałem w przedziale z człowiekiem, który, tak się składa, wygrał (czego nie omieszkał mi oznajmić) plebiscyt Trójki (PR III) na Kulturystę Roku 2012, nazwijmy go D., oraz z jego znajomą, nazwijmy ją A. Znajoma podróżowała z dzieckiem, nazwijmy je dziecko, które to dziecko było dziewczynką i miało lat 6.
 


D. i A. rozmawiali o jednej z wystaw w CSW. D. i A. byli oburzeni. Właściwie to nawet słusznie. Wystawa miała charaktery wyciągnięcia z unii pieniędzy na pseudoartystyczny projekt, który zasadzał się na tym, że nie ma pomysłu, ale weźmiemy 4 artystów z różnych dziedzin, do tego paru socjologów z UW. Ci pierwsi będą patrzeć na siebie i myśleć co zrobić, a ci drudzy będą patrzeć na tych pierwszych. Rezultat tej wspaniałej współpracy stanowił grunt pod wystawę, natomiast moi współpasażerowie zaczytywali się w ulotce wystawowej, na której pseudoartystyczny język przeplatał się z pseudonaukowym, z czego D. i A. raz to mieli ubaw, raz to byli oburzeni. W ulotce padło hasło "sieci społeczne", czym A. była już całkiem oburzona, bo nie wiedziała co to. W. (czyli ja), jako ich współpasażer, znalazł tutaj moment, aby wtrącić swoje 3 grosze: tak się bowiem składa, że W. zajmuje się trochę sieciami społecznymi. I od tej pory D. i A. czasem rozmawiali także z W.

W przedziale siedział jeszcze jeden człowiek. Nie ujawniał się, nazwijmy go K. Czasem czytał, czasem udawał, a czasem po prostu chował się pod kurtkę. Wtedy D. i A. robili mu zdjęcia i wrzucali na fejsa.

Potem przebieg rozmów był rozmaity. A to D. chwalił się A. jak to poleciał do Indii, a to rozmowa schodziła na długość członków członków krakowskiej bohemy [w dalszym ciągu w przedziale jedzie 6-letnie dziecko], a to o tym, kto z kim kiedy i kto wie, a kto nie, z kim ma dziecko. A to kto narzygał na patelnię i jak strasznie to śmierdzi.

Przyszedł jednak moment, kiedy D. oraz A. zaczęli planować jakiś wspólny wyjazd, coby odpocząć od zgiełku. Pojawiały się propozycje różnych krajów europejskich, jednak nacisk zaczął być kładziony na cenę. Wtedy rezolutny W. zaproponował Czarnogórę: tanio, a morze ciepłe jak we Włoszech czy Chorwacji. Za niedługo W. został w związku z powyższym zapytany, czy jeździł gdzieś poza Europę (gdzie "poza Europę" zostało silnie zaakcentowane przez D., który, jak wiemy, był niedawno samolotem w Indiach). Wtedy W., wielki amator Iranu, uśmiechnął się szeroko na myśl, że znów będzie mógł opowiedzieć o swoim ulubionym kraju, mówi więc:

W: Tak, np. w Iranie... - tu miał kontynuować, ale nagle wchodzi D.
D: W Iranie?
A: W Iranie? Ja w ogóle nie rozumiem jak można jeździć do takich krajów! - dodała zupełnie nieoczekiwanie, w jakimś niezrozumiałym gniewie, A.

W tym momencie rozmowa, z atmosfery cyniczno-artystyczno-obojętnie-bezemocjonalno-dekadenckiej, zamieniła się w jakiś nieoczekiwany atak na Bogu ducha winnego W.

W: Ale...?
A: No bo to teraz tak sobie każdy jeździ do takich krajów, zrobi zdjęcie i się potem lansuje na fejsie!

Tu trzeba dodać, że wcześniejsza rozmowa była naszpikowana także tym kto, gdzie i jak się lansuje.

W: Ale tam wcale nie ma turystów, natomiast ludzie bardzo się cieszą, że ktoś ich odwiedza w ich kraju-więzieniu.
A: Ale ty sobie przyjedziesz, pooglądasz, i uciekniesz, a oni nie!

Oczywiście z Iranu można wyjechać i wielu Irańczyków tak robi. Tu W. spróbował jeszcze raz, że ludzie bardzo tego potrzebują, i mówią o tym, i cieszą się, jak się do nich jedzie, jak się o nich pamięta, i zaczął bardzo cierpliwie i krok po kroku wyłuszczać to, co jest napisane np. tutaj, ale wtedy A. nagle zmieniła front.

Uwaga, teraz jest ta część, dla której piszę ten tekst.

A: I ja w ogóle nie chcę mieć z nimi nic wspólnego, tam kobiety są dyskryminowane, co to za kultura.
W: Są dyskryminowane poprzez prawo wprowadzone przez totalitarny rząd, z którym ludzie się nie zgadzają, wiesz to tak jakby mówić że w PRLu...
A: Taki to ich ten islam, tam kobiety są uciśnione!
W: Nie są uciśnione przez islam, tylko przez interpretacje środowisk radykalnych, które m.in. dzięki stolicy wszelkiej to podobno wolności i demokracji, zwanej USA, doszły do władzy w Iranie w 1979 roku...
A: Ja nie chcę mieć z nimi nic wspólnego! Tam kobiety są dyskryminowane! - A. jest już prawie w furii, nie słyszy chyba co się do niej mówi, a już na pewno tego nie przyjmuje. Tu nagle D.:

D: Myślę, że w tej rozmowie, musimy się odwołać do koncepcji Poppera [SIC!]... Tak, ja zdecydowanie uznaję wyższość naszej kultury, tzn. kultury europejskiej, nad wszystkimi innymi... - i mówił to zupełnie spokojnie, mówił to jak coś tak oczywistego jak "dzisiaj jest niedziela", a W. włosy stanęły na głowie: "Matko, gdzie ja jestem, kiedy ja jestem, i z kim ja rozmawiam..." - myśli.
A: Tak, to są dzikie kraje!
D: Tak tak, mój znajomy kiedyś tam był przez chwilę i mu się nie podobało...

Wtedy W. zwątpił. Załamał się po prostu. No ściana. Ignorancja przytłaczająca. Nie trzeba dodawać, że ani D. ani A. nigdy w Iranie nie byli oraz nigdy nie mieli kontaktów z Irańczykami, ale... wiedzieli swoje...

A: To wszystko widać przecież! Ciągle w telewizji widać, to są terroryści, podkładają bomby, dyskryminują kobiety, ja nie chcę mieć z nimi nic wspólnego! - ta ostatnia fraza bardzo A. przypadła do gustu.
W: Ale wiesz no, w telewizji to tak nie do końca prawdę mówią...
A: Ja tam swoje wiem.

Stwierdziłem, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Dalej, na dopełnienie tematów rozmów, nastąpiło tendencyjne i w dalszym ciągu dość emocjonalne krytykowanie Kościoła oraz ich, wielkich otwartych i tolerancyjnych oraz nieskończenie jak się okazuje mądrych artystów, rady dla hierarchów tej 2000-letniej instytucji, która również zajmuje się podobno głównie uciskiem. Natomiast oni, otwarci ludzi, wiedzą, jak to zmienić.

Na przestrzeni ostatnich półtora roku mówiłem o Iranie na slajdowiskach, w rozmowach, pisałem do dziesiątków ludzi. Ludzi o różnych poglądach, różnym wykształceniu etc. Ale na taki zatwardziały stereotyp, a do tego - co może gorsze - absolutny brak chęci i umiejętności dyskusji, nie trafiłem jeszcze nigdy. To było zderzenie cywilizacji. Dużo większe niż to, gdy wjechałem do Iranu. Do kraju ludzi przede wszystkim życzliwych, niezwykle grzecznych i opanowanych. Wracałem właśnie z Offtopicarium, wydarzenia zorientowanego głównie na dyskusję. I nagle trafiłem z dyskursywnego środowiska na ścianę. Gruby beton. Beton Wielkich Krakowskich Artystów. Już wiem dlaczego krakowski bunkier sztuki mieści się w bunkrze sztuki. Oni tam się kryją, odgradzają od całego świata i logiki grubym murem, i TWORZĄ, proszę państwa, TWORZĄ.


Jakby ktoś chciał jeszcze o ciasnym eurocentryzmie, to zachęcam np. tutaj.

Komentarze

  1. Tu Kulega się pomylił, to nie jest krakowski artysta :P

    "Przez to, że nigdy nie patrzyłem na siebie jak na artystę miejskiego, krakowskiego, mam dużo do powiedzenia o polskiej wsi i problemach, z jakimi muszą borykać się jej mieszkańcy dodaje Rycharski. I zapowiada, że już za kilka miesięcy poszerzy swój projekt o nową wieś, położone nieopodal Kurówka Smorzewo."

    A z tym Popperem boskie :D

    ps

    Uwielbiam takie pseudointelektualne rozmowy tych zarozumiałych dużych dzieci, ostatnio miałem wątpliwość przyjemność uczestniczyć w rozprawie na temat ucieśnionych zwierząt w zoo :D

    WR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, no może nie jest krakowski, skoro tak twierdzi ; ). Ale wykłada na krakowskim ASP, więc pozwolę sobie nie korygować wpisu w tym względzie ; )

      Usuń
  2. Beton, wszędzie beton... Bo w pociągu trzeba widoki za oknem podziwiać, a nie z byle kim rozmawiać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widoki to chyba przed oknem :P

      Usuń
    2. krajobrazy, wzgórki i inne

      Usuń
  3. No właśnie rzecz w tym, że nie wszędzie beton. Jak już wspomniałem, mówiłem o Iranie wielu ludziom, część przyjmowała moje rewelacje z radością, ale czasem ludzie nie dowierzali, dopytywali, czasem się kłócili, ale nie stawali jak ściana.

    Co do patrzenia za okno, to np. na święta jak jechałem z Krakowa do Wrocławia, rozmawiałem całą drogę ze starszym panem spod naszej wschodniej granicy. Można by się domyślać - ot, to ci będzie zaścianek! A wręcz przeciwnie, bardzo miło porozmawialiśmy sobie i o uprawach winorośli nad Sanem, i o Iranie, było bardzo miło, spokojnie i interesująco.

    Bo ja lubię rozmawiać w pociągu : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo to kulturysta :)) (nikogo nie obrazajac)

    OdpowiedzUsuń
  5. To piękne, byłeś chyba jedynym świadkiem pomylenia przez kogoś Karla Poppera z Orianą Fallaci.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarzopisarze proszeni są o się podpisanie!

Popularne posty