Merida na fotografii i na filmie nawet!

Wieczorem ulice nieco sie wyciszaja, ale ryk silnikow starych autobusow nie ustaje. Ulice urzadzone sa w ksztalt szachownicy, ponumerowane, i tak np. na rogu 49 i 60tej alei jest przyjemna, malenka kawiarnia, w ktorej daja dobra kawe, przelatujacy przez otwarte drzwi i okna wiatr nieco chlodzi, a na drewnianym stiliku z grubym blatem pisze sie swietnie. W zeszycie.
Tanczace baby. Nie wiem, czy ne wiedza co ta maja robic, bo wygladaly dosc niepewnie, ale panowie na trabkach daja rade. Klimat meksykanskiej fiesty prosto z mercado w Meridzie specjalnie dla Was!


Sklepy i bary dziela sie na dwie kategorie: zwiazane z CocaCola i zwiazane z Pepsi. W tej lonczerii staly na werandzie dwa plastikowe stoliki, w srodku, w domu, ktos bujal sie na hamaku, a Poc Chuc (mieso i fasola) gotowany byl na palenisku ulozonym na podlocze. Zapach drewna i pokrzykiwania ulicznych sprzedawcow - 10 pesos, 10 pesos! - ktorzy ustawili sie przy rozlozonych w poprzek drogi rozcietych oponach do spowalniania ruchu i probuja wcisnac cos turysom jadacym do Chichen Itza 
To jeszcze Valladolid. Kolorowo, turystycznie strasznie. Musze wreszcie dojechac do Chiapas... W kazdym razie: spalem tam w hostelu, w ktorym jakos wreszcie do mnie dotarlo, ze obecnie znajduje sie w nie najbardziej odpowiednim dla mnie miejcu, tj. w centrum wszelkiej turystyki. W hostelu, swoja droga bardzo czystym, a jednoczesnie tanim, swietnie urzadzonym itp., mlodzi Niemcy, Francuzi i Australijczycy licytowali sie kto co widzial. Byle wiecej atrakcji, kapiele, zabytki, imprezy, to, tamto... Nie tak bylo w Kaszgarze, bo jak ktos juz trafia do surowej Azji Centralnej, to najczesciej nie przypadkiem.

Krajobrazy - nie stwierdzono. Tzn. jadac rowerem przez Jukatan widzi sie tylko drzewa. Ewentualnie krzaki, rozjechane weze i calkiem rowny asfalt.

Taka mekykanska wersja Collegium Maius (glowny budynek uniwersytetu w Meridzie)

Natomiast w siedzibie wladz promuje sie sztuke ujmujaca sie za krzywda Majow. Chociaz Majowie stanowia wieksza czesc mieszkancow stanu, to nie ma ich za bardzo wsrod wladz... ale wladza dba o dobry wizerunek i obwiesila sie popadajacymi w socrealizm murale Pacheco. Chociaz jeden pan Maj, ktory dosiadl sie do mnie pod sklepem na wsi, bardzo sobie chwalil wladze i policje. W ogole duzo jest policji, a na wsiach sciany czesto pomalowane sa w barwy i nazwy partii politycznych, jednej z dwoch, ale glownie PRI

W ciagu dnia, zwykle upalnego, raczej pustawo. Wieczorem lawki i uliczki zapelniaja sie ludzmi.

Kolonialne koscioly, wszystkie z grubsza bardzo podobne. Cieple barwy ladnie kontrastuja z mocna zielenia.

Placki ziemniaczane podbijaja Meksyk! :D

W muzeach jest klimatyzacja, jest wrecz zimno, a pracownicy w eleganckich strojach otwieraja zwiedzajacym drzwi do kolejnych pomieszczen. Ulica natomiast siedzi na plastikowych skrzynkach i handluje czym popadnie. W miastach jeszcze czasem cos popada, na wioskach w sklepach jest mydlo, czipsy i kokakola (to zawsze), a w ciemnawych piekarenkach ludzie ustawiaja sie w kolejkach po tortille.

Bo bez kokakoli podobno w Meksyku zyc sie nie da, jest tansza niz woda.

Drukarka 3D do tortilli

Majowe baby, jak wyzej

Owoc sciele sie gesto

Moze ptaszka? Wpadlszy z turystycznych uliczek w prawdziwy, brudny, zatloczony, mamiacy zapachami bazar poczulem sie znacznie lepiej i znacznie bardziej na miejscu : ). No prawie jak w Iranie, tylko uliczki jeszcze wezsze i raczej nikt nie mowi HELO MYSTER UER DO JU KOM FROM!?

Jeszcze sie nie zawalily

Pan na motorze, a co

Brama do Meridy, jedna z trzech zachowanch

Poza tym, jakby ktos przypadkowo doczytal do konca, to aklimatyzacja trwa nadal. Bo trzeba sie jakos tak do wszystkiego przystosowac, np. do teo ze na prowincji nie ma nic w sklepach, a jednoczesnie trzeba cos jest (przekonalem sie o tym na ostatnim odcinku do Meridy, kiedy jezdzac od wsi do wsi dojadalem to ciastka, to banana, ale zeby tak np. kielbasa, to gdzieee tam). No wiec trzeba robic zapasy, zeby glodnym nie jezdzic i wieczorem miec sile np. pouczyc sie hiszpanskiego, bo to jest teraz najwazniejsz.e W sensie nauczyc sie go na tyle, zeby sie dalo rozmawiac, a wtedy to hoho sie bedzie dzialo o prostu. Spedze jeszcze dzien-dwa pod Merida i jade dalej, w kierunku Campeche. Adios!

Komentarze

  1. Coca Cola i Pepsi opanowały meksykański rynek. Piłeś tamtejsze napoje? Smakują jak ich polskie odpowiedniki?
    U nas na drogach leżą porozjeżdżane żaby, a tam węże. Całkiem podobnie. Z tym, że nasze drogi są zapewne bardziej dziurawe.
    Czy meksykanie są gościnni, czy raczej na nieswoich patrzą nieufnie?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ichniejsze smakuja jeszcze gorzej. Przynajmniej te ze sklepu. mozna kupic takie napoje ze swiezych owocow, wtedy sa super. Mozna tez kupic schlodzonego kokosa i wypic ten tam plyn ze srodka, co tez dzisiaj uczynilem : )

      Z ta goscinnoscia to roznie. Tzn. sa raczej otwarci, ale bez przesady. Rzadko, ale czasami zdarza sie, ze patrze nieprzychylnie na gringo.

      Przy czym ¨gringo¨ to turysta z USA. Z tym, ze kazdy, kto ma blad wlasy i ogolnie dziwna gebe jest z automatu uznawany z kogos z USA, czyli gringo. Dlatego w ogole rzadko kto pyta skad sie jest, bo wiadomo, ze z USA. Potem jest zdziwienie, ze Polonia. A potem czasem pytanie: to jest tak, ze jest Meksyk, potem USA, a potem Polonia, tak?

      Usuń
  2. Te zdjęcia, jakieś takie inne są...
    Chyba na meksykańskie wojaże pojechała z Tobą nowa lustrzanka, prawda?
    Czy to może tam jest tak barwniej i intensywniej wizualnie, niż u nas?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano pojechala :]. A swoja droga, to jest tam dobre swiatlo, wiec i lepiej wychodzi.
      I tez prawda z tymi kolorami, bo ludzie nie boja sie malowac budynkow na zolto, czerwono... U nas wszystko maluje sie na kolor szaro-szary. Ewentualnie ¨mieta o poranku¨ czy inne tego typu wyblakle farby z przeceny z tesco

      Usuń
  3. Dzisiaj na festiwalu podróżniczym Travenalia w Auditorium Maximum prelegent jechał na rowerze z Przemyśla do Teheranu i później w pytaniach do publiczności padło: "Do jakiego kraju najdalej można dojechać z Krakowa rowerem w ciągu jednego dnia?". I wszyscy myślą, że Słowacja, że Czechy, a tu chodziło o...Meksyk:) Wszyscy konsternacja, a tu podpowiedź, że taki jest przystanek w Krakowie.
    Od razu rzuca się w oczy nawiązanie do Twojej podróży do krakowskiego Meksyku;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarzopisarze proszeni są o się podpisanie!

Popularne posty