Patagonia wszerz. Galeria pouczająca

Jadąc przez Patagonię z północy na południe może się zdarzyć, że przez tysiąc kilometrów w krajobrazie nie zmieni się nic. Co innego jeśli przemierzyć region wszerz: taka wyprawa może okazać się znacznie bardziej zróżnicowana, a przy tym pouczająca. Zapraszam w podróż na 37-miu zdjęciach!

1. Karmazynowy zachód słońca na plaży w Las Grutas. Wschodni skraj południa Argentyny to niekończące się wybrzeże chłodnego Atlantyku.

2. Baczność! Pingwin z Cabo Virgenes, czyli Przylądka Dziewic na południowo-wschodnim zakątku kontynentalnej Argentyny. Zwierzaki można spotkać także w wielu innych miejscach wybrzeża.

3. Step. Zaczyna się, zaledwie w uszach ucichną morskie fale. I sprawia wrażenie, jakby już nigdy nie miał się skończyć.

4. Patagońskie linie kolejowe dzielą się na te bliskie zamknięcia, już zamknięte i te, których nigdy nie wybudowano. Plan ministra Ramosa Mexii z początku XX wieku zakładał osadnictwo oraz liczne połączenia kolejowe między Atlantykiem i Andami. Wszystkie one ładnie wyglądają teraz na stronach historycznych książek,podczas gdy ziemie pozostały w rękach niewielu.

5. Natomiast patagońskie miasteczka możemy sklasyfikować między turystyczne i zapomniane. Te drugie leżą na stepie, sprawiają wrażenie, jakby stale się wyludniały, a mimo wszystko ktoś zawsze w nich mieszka. Ostatnio pojawiła się również kategoria miasteczek naftowych i górniczych, które witają przejezdnego złudzeniem dobrobytu, który to jednak nie wiadomo, jak długo potrwa. Nie wiadomo kiedy skończy się ropa, kiedy wyczerpią się minerały. I woda, której używa się przy wydobyciu. Za 20 lat, za rok, jutro? Wówczas miasteczka trzeciej, chwilowej kategorii, stopniowo powrócą do kategorii drugiej. Zapomnianej.

6. Czasem na horyzoncie zamajaczy meseta. Taka jak Meseta Somuncura, dokąd uciekali ci, których obrabowano z ziem i następnie prześladowano. Tam aparat państwowy -z jego asfaltowymi drogami- do dziś się nie zapuszcza. W ogóle niewielu tam było. Ja na przykład nigdy tam nie pojechałem.

7. Jezioro Musters to wyjątek na suchej płaszczyźnie stepu. Trzy razy większe od polskich Śniardw gromadzi turkusową wodę z rzeki Senguer.

8. Poprawa jest jednak chwilowa i towarzyszy jej nieodłączne rozczarowanie. Leżące zaraz obok jezioro Colhue Huapi, niegdyś większe niż Musters, dziś już nie istnieje. Czynniki naturalne mogły mieć pewien wpływ, ale nieprzemyślana gospodarka wodna w regionie wydaje się argumentem znacznie bardziej przekonywującym.

Zobacz także --> Granice historii. Argentyna od Atlantyku po Andy (1)


9. Skamieniałe lasy to -oprócz plantacji sosen w posiadłości Benettona rozciągającej się na obszarze podobnym do województwa opolskiego- jedyne lasy na stepie. Niniejszy pieniek może mieć sześćdziesiąt pięć milionów lat.

10. Na początku XX wieku transport wełny z zachodniej części regionu na wybrzeże trwał tygodniami. Zimą wozy grzęzły w śniegu, a w niekończącej się płaszczyźnie stepu ich woźnice rozpaczliwie szukali wzrokiem strużki dymu, która mogłaby wychodzić z któregoś z zajazdów. Te samotne domy pośród równin, w których mieszkał kowal, dawano jeść i dano się przespać w bardzo niewielu przypadkach przekształciły się w niewielkie miasteczka. Z większości zostały jedynie ściany oryginalnej konstrukcji. 

11. Rzeka zmienia wszystko. Większe i mniejsze cieki wodne spływające z topniejących śniegów i lodowców w wysokich Andach tworzą prawdziwe oazy na patagońskim stepie. Co zrozumiałe, ziemie w sąsiedztwie rzek są znacznie produktywniejsze i droższe. Droższe dziś, bo kiedy je zajmowano zbrojnie pod koniec XIX wieku, trafiały w ręce znajomych i rodzin prezydentów i generałów za bezcen. W niektórych wypadkach (np. Rio Tecka) rzeka w całości znajduje się na terenie jednej posiadłości mierzącej dziesiątki tysięcy hektarów. Tacy właściciele sprawują prawdziwy monopol na wodę (a więc i na życie) i hamują tworzenie i wzrost miasteczek. To także dlatego pomimo trudności agroekologicznych Patagonii niektórym hodowcom biznes idzie świetnie. Cóż, mają całą rzekę na podwórku. Na zdjęciu: Rio Senguer w okolicach zjazdu z drogi numer 40 w stronę Sarmiento.

12. Rzeki to również doskonałe miejsce na biwak w długiej podróży (więcej na ten temat: Instrukcja obsługi argentyńskiego kempingu). Zdjęcie wykonane w tym samym miejscu, co poprzednie. 

13. Chyba się nie pomylę, jeśli powiem, że przytłaczającą większość patagońskich rzek obrastają wierzby, gatunek egzotyczny, przywleczony z Europy. Wierzby sadzone były przez pracowników gospodarstw hodowlanych, a następnie -jako gatunek nie tylko egzotyczny ale i ekspansywny- rozprzestrzeniały się na zachód aż do źródeł i na wschód aż do Atlantyku. Jak każde dobre wierzby, tak i te na jesień rumienią się ciepłymi barwami (Las Horquetas, w drodze do Rio Gallegos).

14. Natomiast miejscowa roślina ceniona przez każdego uważnego podróżnika to calafate na południu Patagonii lub michai w rejonie Neuquén. Fioletowe jagódki są smaczne i pożywne, ale najlepsze jest to, że korzenie calafate to doskonały materiał na ognisko (znacznie lepszy, niż drewno wierzbowe, ma się rozumieć).

15. Ale dokończmy temat rzek: nie będzie zaskoczeniem, że to także doliny rzeczne skupiały aktywność ludzką sprzed argentyńskiego najazdu. Tutaj: sztuka ludowa w Jaskini Rąk (Cueva de las Manos, okolice Bajo Caracoles).

16. I owszem, okolice wyżej wymienionego obiektu archeologicznego również padły ofiarą ekspansywnych wierzb (Cañon de Río Pinturas). 

17. "Argentyna to kraj nowy, bez historii" - kto był kiedyś w Argentynie, na pewno słyszał tę opinię wielokrotnie. Nic bardziej błędnego! Argentyna ma bardzo interesującą historię. Inna sprawa, że najciekawszych jej części państwowa edukacja nie zdradza nawet pilnym uczniom. Kilka zdjęć wcześniej rozmawialiśmy o wielkich posiadłościach ziemskich, czasem obejmujących rzekę w całości: od źródła do ujścia. I rzeczywiście, na hodowli owiec w Patagonii niektórzy robili swego czasu prawdziwe fortuny. Gdy kryzys lat 20. obniżył nieco rentowność eksportu wełny, właściciele ziemscy uznali, że najlepszym sposobem na utrzymanie zysków na tym samym poziomie jest obniżenie kosztów, czyli zarobków pracowników najemnych. Pracownicy zaprotestowali. Ocenia się, że rozstrzelano około 1500 z nich. Po raz drugi przeprowadzono krwawy proces wyludniania Patagonii. Pomnik z miejscowości Gobernador Gregores upamiętnia tamte wydarzenia z 1921, uwiecznione także w filmie Patagonia Rebelde.

18. Ale lata tłustych krów -a raczej tłustych owiec- minęły dość szybko. Zmalały nie tylko ceny wełny na międzynarodowych rynkach, ale i możliwości hodowlane w regionie. Superpopulacja owiec w kilka dekad gwałtownie przyspieszyła pustynnienie stepu. Jeszcze w 1917 roku, kiedy tory kolejowe dotarły do Ingeniero Jacobacci, współcześni historycznego zdarzenia wspominali o "trawach wyższych niż rosły mężczyzna". Dziś w Jacobacci nawet przedmieście znane do dziś jako "el mallin", mokradło, to suchy płat pustyni. Potem przyszedł jeden wybuch wulkanu, następnie drugi, a w latach 90. polityka ekonomiczna prezydenta Menema wykończyła ostatnich producentów. Dziś większość posiadłości leży odłogiem.

19. Po owczych pastwiskach zostały dziś ogrodzenia. Właściciele od czasu do czasu płacą za wymianę drutów na nowe a potem wracają do Buenos Aires, czy gdzie by tam nie mieszkali, przy czym "gdzie by tam" rzadko znajduje się w Patagonii. Kolczaste ogrodzenia ograniczają swobodę ruchu po nieskończonej płaszczyźnie regionu do wąskiego pasa przy drodze. I są winne śmierci nie jednego guanako. Zdaję sobie sprawę, ze obraz, który zamieszczam, może wydać się brutalny, ale jest na tyle powszechny, że nie mogło go zabraknąć.

20. Szczęśliwie, traficie na wiele więcej żywych guanaco niż martwych. W prowincji Santa Cruz spotyka się je znacznie częściej niż ludzi (zdjęcie z drogi numer 288 między Tres Lagos i Piedrabuena).

Zobacz także --> książka "Sprzedani. Reportaże z peryferii"


21. Dłuży się podróż? No cóż, Patagonia to spory kawał świata. Chociaż większy na długość niż na szerokość, podróż ze wschodniego krańca (Viedma) na granicę z Chile (Cardenal Samore) to wycieczka na 900 kilometrów długich prostych.

22. Zakręt to wielkie wydarzenie. Zwłaszcza, gdy jedziesz rowerem. Pedałujesz powiedzmy z północy na południe z bocznym wiatrem andyjskim i widzisz, o, tam, zupełnie niedaleko, ciężarówka skręcająca w lewo. To znaczy, że ty również niedługo skręcisz w lewo i wiatr, zamiast szarpać cię na boki, popchnie cię przyjemnie do przodu. Och, jak przyjemnie, ach, jak odpoczniesz. Tylko najpierw trzeba dopedałować do tego zakrętu, bo ciężarówkę widzisz co prawda jak na dłoni, ale to tylko dlatego, że na płaskim odcinku wszystko wydaje się bliskie, nawet jeśli leży dziesięć kilometrów dalej. A dziesięć kilometrów z mocnym, bocznym wiatrem, to może być godzinka pedałowania.
 
23.  A skąd te zakręty? Środkowa Patagonia nie jest tak płaska, jakby się mogło wydawać. W ogóle nie jest płaska. To raczej skomplikowany labirynt płaskowyżów i płaskich dolin rzecznych. W praktyce: chociaż płaskich odcinków nie zabraknie, to zjazdy i podjazdy między nimi również nie dadzą o sobie zapomnieć. Na zdjęciu: spotkanie płaszczyzny ze ścianą gór w okolicach Luz Divina.

24. A skoro o rzekach mowa: trudno nie wspomnieć o wielkich, majestatycznych, tłustych i gęstych -takie przynajmniej sprawiają wrażenie- turkusowych rzekach lodowcowych. Jedną z nich jest Rio Santa Cruz, ostatnia wolna rzeka lodowcowa w regionie. Wolna do czasu aż chińskie konsorcjum budowlane ukończy zaporę wodną w Condor Cliff.

25. O, teraz coś się zmieniło, prawda? To już andyjskie przedgórze: pada częściej, trawy rosną wyższe, chude owce zostały zastąpione brzuchatymi krowami, a właściciele latyfundiów wpadają częściej ze stolicy sprawdzić, jak idą interesy, bo tu już można zarobić poważne pieniądze na hodowli.

26. Junin de los Andes, strefa przejściowa między stepem i górami, i podobno najlepsze pastwiska w prowincji Neuquen. Po argentyńskiej inwazji z 1879 roku koledzy prezydenta Roki rzucili się na te ziemie jak przedszkolaki na worek cukierków. Swego czasu gęsto zaludniony region. Dziś gęsto zaludniony przez krowy. Na drugim planie: wulkan Lanin.

27. W takich okolicznościach przyrody tworzy się kolonię Trevelin dla osadników o białej skórze i niebieskich oczach. Miejscową ludność, która jakimś cudem przeżyła brutalność argentyńskiej armii, wywieziono na step, taki jak na obrazku numer 6.

Zobacz także --> projekt filmu "Człowiek potrzebuje przestrzeni"



28. Kierując się dalej na zachód wreszcie -wreszcie, wreszcie!- wejdziemy do lasu.

29. W patagońskich lasach dominuje lenga (Nothofagus) i jej kuzynki (ñire, coihue) o drobniutkim listowiu. W północnej Patagonii wybór drzew jest nieco szerszy (maiten, chacay, notro i parę innych).

30. Od wschodu do zachodu, od północy do samego południa Argentyna ma jeden jedyny pomysł na użytek gruntów: hodowla bydła. Także nie zdziwcie się, jeśli nawet wewnątrz Parków Narodowych (!) natraficie na krowy. I wygryzione przez nie eleganckie łączki. 

31. Kolejną niespodzianką w okolicach podandyjskich miasteczek może być dzika róża. Podobnie jak wierzba została przywieziona przez osadników i rozproszyła się po łąkach, lasach i przydrożnych rowach. 

32. Perłą Patagonii są jeziora: dziesiątki jezior wielkich i maleńkich rozrzuconych wzdłuż granicy z Chile. Na zdjęciu: długa na kilkadziesiąt metrów rzeczka łącząca jeziora Guacho i Guachito, prowincja Chubut.

33. Teraz zwróćcie uwagę, że nagle znaleźliśmy się w miejscu, gdzie współistnieją na bardzo niewielkiej przestrzeni rzeczywistości geograficzne diametralnie różne: bezkresny (i bezkreśnie wilgotny) Ocean Spokojny na zachodzie, ogromny patagoński step na wschodzie i Andy z obecnością lodowców po środku. To pewnie dlatego pogoda w okolicy jest prawdziwie nieprzewidywalna, i jeśli spadnie śnieg w styczniu -odpowiedniku naszego lipca- to nie należy się przesadnie dziwić. 

34. Kwestia wody należy do pierwszorzędnych zmartwień i tematów rozmów w regionie. Z jednej strony, w Patagonii leżą jedne z największych jezior na całym kontynencie, jak Lago Viedma, Lago Argentino czy Lago Buenos Aires (to ostatnie - na zdjęciu). Wspólnie z lodowcami stanowią one istotną rezerwę wody pitnej na skalę światową. To dlatego z podejrzliwością patrzy się na wykupywanie przez zagranicznych inwestorów wielkich posiadłością ziemskich z dostępem do tejże rezerwy. Z drugiej strony, właściwie cała Patagonia, aż po miasta na odległym wybrzeżu Atlantyku, utrzymuje się przy życiu -tj. pije wodę- dzięki topniejącym śniegom i lodowcom andyjskim. A te ostatnie niebezpiecznie zmniejszają się w ostatnich dekadach.

35. Idziemy dalej na zachód?

36. Autor tego wpisu wpatrzony w Glaciar Tunel Inferior w okolicach miejscowości El Chalten. Jej mieszkańcy są świadkami jak na przestrzeni 15-20 lat lodowce cofnęły się o dystanse widoczne gołym okiem. O kilometry.

37. Dojechaliśmy! Szczyt góry Chalten (Fitz Roy) wyznacza granicę między Argentyną i Chile. No i? Jak wrażenia z podróży? Warto było przejechać Patagonię wszerz?



1. Doczytałeś/aś do końca? Mam nadzieję, że było warto! Jeśli chcesz, możesz odwdzięczyć się za przygotowany przeze mnie tekst jednorazową, dobrowolną wpłatą, coś jak postawić mi kawę w zamian za interesującą historię. Takie wsparcie motywuje i pomaga rozwijać dalszą działalność!

2. Jeśli zaciekawił cię ten tekst, prawdopodobnie zainteresują cię również inne treści, które tworzę: książki reporterskie, filmy dokumentalne, podcasty i artykuły prasowe o tematyce społecznej. Znajdziesz je na mojej stronie www.wojciechganczarek.pl. Jeśli chciałbyś regularnie wpierać moją działalność, możesz dołączyć do grona Patronek i Patronów w ramach platformy Patronite. Serdecznie zapraszam!

Komentarze

Popularne posty