Armenio witaj (czy cos) [z trasy]

To jest drugi post ktory dzisiaj pisze, wiec tylko poinformuje ze jakby ktos nie zauwazyl to jest tez pierwszy, stricte zdjeciowy. A wiec (nigdy nie zaczynaj zdania od "a wiec") ostatnio skonczylem na tym ze jestem w Mashhadzie. Po Mashhadzie udalem sie do Gorganu gdzie goscilem u nauczyciela jezyka angielskiego. Jako ze byl co nieco zajety zlecil swojemu znajomemu aby obwiozl mnie po okolicy. Bylismy m.in. w Bandar Turkman gdzie widzialem Turkmenow (o skosnych oczach i kolorowym ubiorze) i kawalek wyschnietej ziemi. A wieczorem spotkalismy sie z kolejnym znajomym, ktory to znajomy skolei piknie gral na tarze.

Odplyw w Bandar Turkmen nad Morzem Kaspijskim

Prezencja i szyk - gra na tarze
Po Gorganie udalem sie dalej na zachod. Zatrzymalem sie w Ramsar, gdzie wreszcie wykapalem sie w Morzu Kaspijskim, po czym zaczepil mnie jakis mlody autochton ktory zaprosil mnie do siebie. Spedzilismy razem troche czasu grajac na gitarze, chodzac po plarzy, jedzac. No i tak tez uzyskalem nieoczekiwanie nocleg nie-namiotowy (bo mialem spac opodal Rasht, ale moj niedoszly gospodarz napisal mi ze jednak go nie bedzie). Tak. Nastepnie zas udalem sie do Masuleh - pieknej wioski polozonej na stromych zboczach gorskich co sprawia ze dach jednego domu stanowi droge tudziez taraz domu powyzej. Nie mam zbyt pieknych zdjec (tj. np widoku calej wsi z daleka) bo byla okropnie gesta mgla.

Masuleh - ludzie na dachu

Masuleh - impresje
Wkoncu mijajac pola ryzowa i takie tam dojechalem do Ardabil gdzie nocowalem znow u Alego ktory bardzo chcial zebym jeszcze raz go odwiedzil. Tak tez uczynilem a Ali polecil swym synom aby zawiezli mnie nad piekne jezioro nieopodal Ardabil.

... mijajac pola ryzowe.

Chodzenie po wodzie

Owce
Nastepnie pojechalem do Tabrizu gdzie mialem odwiedzic Hameda po raz drugi, jednak Hamed nie dotarl z Orumieh wiec spalem w namiocie przy drodze wylotowej na idealnym, iranskim trawniku. To moze dziwic ze w Iranie, kraju w ktorem wiekszosc powierzchni stanowia pustynie lub polpustynie, maja wspaniale, geste, zielone trawniki niczem dywan. Wyjasnienie jest bardzo proste - oni posiedli wiedze tajemna. Otoz trawa, aby rosnac, potrzebuje.... WODY! Na prawde, nie zartuje. Bo np. w Polsce o tym nie wiedza, wiec moze dla niektorych wlodarzy polskich miast, jesli to czytaja to pewna niespodzianka. Otoz tak, trawe trzeba podlewac. I wtedy jest ladna i autostopowicze moga na niej wygodnie spac. Wieczorem odwiedzilem jeszcze Nassera z informacji turystycznej ktory pomogl mi znalezc co trzeba na bazarze. A rano udalem sie do Jolfy i Norduzu gdzie przekroczylem granice i znalazlem sie znow w Armenii (znow bo bylem tu juz w zeszlym roku). Musze przyznac ze granice przekraczalem z drzeniem rak i lezka w oku - jednak spedzilem w tym kraju miesiac i bardzo mi sie podobalo. Spotkalem wielu wspanialych, pomocnych ludzi, zobaczylem i przezylem wiele. Echu echu. Armenia przywitala mnie deszczem. Pierwszego dnia zajechalem tylko w okolice Goris gdzie dwoch gosci z malej wsi Khnatsak blisko Karabachu zaprosilo mnie do siebie. Rano koniecznie chcieli bym pojechal taksowka ale oczywiscie sie nie zgodzilem - byli tacy biedni, na prawde... Khnatsak to duza wioska, sporo domow, jest szkola, ale nie ma nawet drogi. W domu w kuchni nie bylo podlogi tylko jakies klepisko, no biedni ludzie. Ale nakarmili mnie chlebem, serem, oczywiscie wmuszali mi wodke ktora ja odmawialem i takie tam... No. Ale rano blyskawicznie zlapalem stopa i to od razu bezposrednio do Erewania gdzie zlozylem wniosek o wize do Karabachu ktora odbiore jutro i tam pojade. I pewnie dlugo internetu nie zobacze. No to jeszcze zdjecie z drogi i z Erewania i do napisania po Karabachu!

W drodze do Erewania

Chmury

Komentarze

Popularne posty