Uciekając przed smogiem, czyli Chatka na Magórach

Kiedy już sesja wykończy Twój mózg, a krakowski smog - całą resztę ciała, to znak, że trzeba się jakoś z miasta wydobyć. Celem może być Beskid Sądecki: dojazd łatwy, a jednocześnie miejsce na tyle dalekie, żeby nie było tłumów jak w Gorcach czy innym Zakopanem. I nawet jeśli jest się (lub idzie się z) kimś nie bardzo lubiącym forsowne spacery, to wdrapanie się do Chatki na Magórach nie powinno stanowić problemu.

Z Piwnicznej Zdrój 2-3 godziny


To całkiem niedaleko Chatki pod Niemcową, o której już tu kiedyś było.

Do Piwnicznej Zdrój można się niby dostać autobusem w jakieś 2 godziny, polecam jednak niezmiennie pociąg. Rozpiętość czasu dojazdu waha się od 3.5 do 5 godzin i nikt nie wie dlaczego.

Nie piszę, że byliśmy w górach, bo głównie to jednak byliśmy przez te 3 dni w chatce. Niby to tam chodziliśmy nieco, ale głównie korzystaliśmy z chatkowych uciech, to znaczy:

Gotowaliśmy
Smażyliśmy
Gitarzyliśmy
Męczyliśmy kota dosiadając fotela bujanego
Obserwowaliśmy kota na zapiecku
Koty Brunhilda (aka Izabella Trojanowska) i Gryzelda (aka Beata Tyszkiewicz, dama) stanowiły niewyczerpane źródło rozrywki. Koty zostaną w naszej pamięci, a ich włosie na moich ubraniach jeszcze przez długi czas!

Przerabialiśmy również bogaty zestaw kaset pana chatkowego aka Jędrka: gdy dość było gitary i ukulele, w chatce brzmiał Antonio Jobim, Breakout i Janis Joplin. A rano Ludwig van.

Nie sposób nie wspomnieć o bogatej chatkowej biblioteczce. Do naszych faworytów należy Kuchnia pod chmurką Ireny Gumowskiej, którą czytaliśmy sobie do poduszki. Dowiedzieliśmy się m.in., żeby po sporządzonym posiłku zawsze zdejmować fartuszek i czyścić zmywalnię. 

W każdym razie rozchodzi się o to, że piękne miejsce taka chatka (właśnie ta konkretna), by odetchnąć od miasta i życia i wszystkiego i poleniuchować sobie w ciepłym błogostanie zapewnianym przez piec i udomowione zwierzęta. Cudnie. Ślicznie. A wszystko to przy zielonym szlaku po granicy polsko-słowackiej między Piwniczną Zdrój a Eliaszówką.

No i żeby nie było, żeśmy nie chodzili. Chodzili!

Biegali nawet!
i zostawiali ślady!
A na koniec wrócili do Piwnicznej, na zdrowie!

Komentarze

Popularne posty