Obrazki z Białorusi (2)

Ziemniak

Białorusini umiłowali ziemniaka. Ziemniak może być gotowany, pieczony, podsmażany z parówką lub jajkiem, może być w formie draników czy kartoflanej babki. Może być też biblioteka w kształcie ziemniaka, dlaczego nie. Z jednej strony ziemniak, z drugiej - wiedza, postęp, nowoczesność. Jest więc dużo szkła i metalu. Jest wieża widokowa, strażnicy, przestronne szatnie i toalety. Dużo przestrzeni. Ziemniak-biblioteka robi wrażenie. Koło ziemniaka-biblioteki nie można przejść obojętnie. Przyjeżdżają więc wycieczki szkolne, dzieci robią zdjęcia, jadą na wieże widokowo obejrzeć stolicę z wysoka.

Tatiana mówi, że z książek wydanych po 1994 roku w bibliotece można znaleźć w najlepszym razie instrukcję obsługi traktora.

Biblioteka robi wrażenie.

Biblioteka-ziemniak
Igruszki

Jestem jej coś winien. Właściwie to mnie olśniła.

Ale najpierw historia. W Żłobinie upadła fabryka mebli tapicerowanych, ale co ciekawe - nie upadli ludzie. Zamiast pensji zaczęli dostawać materiały i maszyny do szycia pozostałe po fabryce. I o dziwo nie zamienili tego na wódkę (bo kto by dawał wódkę za coś tak bezużytecznego). Zaczęli szyć misie.

Bazar misiowy czynny jest w jakichś nieludzkich porach: od 4:00 do 13:00. Miasto inicjatywy zdaje się nie wspierać, za to zdobi główny plac całym szpalerem czerwonoarmijnorobotniczochłopskich tablic.

Nawet chciałem kupić jednego misia, ale każdy ma przynajmniej z metr wysokości. Podchodzę więc tylko i te zdjęcia, jedno po drugim. Na to ona, że może coś kupić, może tego, z serduszkiem, taki ładny, czerwony. Ja że nie, że tylko te zdjęcia, że słyszałem, że historia ciekawa.

I właśnie wtedy to się zdarzyło.

Bo ona wcale mnie nie przegoniła, że idź darmozjadzie, głowy nie zawracaj. O nie. Tylko: to zrób jeszcze tu! Tu popatrz, jakie ładne, i jeszcze z tamtej strony! Ale wrzucisz do internetu, prawda? No to wrzucam.

Jeśli chcesz wesprzeć oddolną białoruską inicjatywę gospodarczą, jedź do Żłobina na misie. Igruszki.

Żłobińskie igruszki

Pizzeria Warszawa

Pizzeria Warszawa mieści się na przeciwko Cafe Polonia, a one dwie razem w budynku, w którym urzęduje Dom Polski w Mohylewie. W Pizzerii Warszawa można zjeść tradycyjne polskie dania, np. pizzę gdańską. W Cafe Polonia leci ruska popsa, menu też nie jest po polsku. Jest ciemno i smutno.

Nie zachwycałem się. Dom Polski. Stary, to nie jest jakieś bajanie o ojczyźnie, to jest szukanie pracy.

Na korytarzu napis: "Prosimy mówić po polsku". Miłe. Po schodach na górę, na górze gabinet dyrektora i sala. Odbywa się lekcja, a u dyrekcji dwie osoby gadają po rosyjsku, więc czekam. Czekam jeszcze trochę, w końcu ktoś otwiera, nie wychodzi, zaprasza, zostaje.

Bo w Domu Polskim jest zdaje się dwóch dyrektorów. Rozmawiają ze sobą po rosyjsku. "Prosimy mówić po polsku". Miłe.

-Uczą się od zera?
-Nie, tzn. niektórzy. No wie pan, różne stopnie. Ale chcą kartę Polaka. Wie pan, to pomaga.

Czytaj: wszyscy uczą się od zera. Włącznie z dyrektorem.

-Dużo ludzi?
-No jest dość sporo...
-No ale ile, tak 20, 50?
-Dość dużo, więcej niż w zeszłym roku.

Czytaj: przychodzi bardzo mało ludzi.

-Czy są problemy z władzami?
-Nie.

Boi się.

-Tzn. tak, ale z polskimi. No niech pan zobaczy (jak on pięknie zaciąga), przysyłają nam np. teraz zaproszenie na festiwal, za trzy tygodnie jest. A załatwienie wizy do Polski trwa dwa miesiące. No i co nam z tego, że pieniądze na dom dają, jak konsul pracuje raz w tygodniu.

Oj sodoma panie bracie, sodoma, sodoma. 

Na koniec dostałem medal na pamiątkę pięćdziesiątej rocznicy wyzwolenia Białorusi spod niemieckiej okupacji, z 1994 roku. Chociaż tam napisy po białorusku, dobrze. Bo to jeszcze zanim przyszedł ten kołchoźnik ze Szkłowa.

Dom Polski w Mohylewie


-> zobacz też Obrazki z Białorusi (1)

Komentarze

Prześlij komentarz

Komentarzopisarze proszeni są o się podpisanie!

Popularne posty