Podroze z Grupa Wyszehradzka i takie tam [z trasy]

Witam, macham Wam lapka z Esfahanu. Ale po kolei (dluga historia). Najpierw bylem w Qom podczas szyickiego swietowania urodzin 12stego imama (cos jak byc w Boze Narodzenie w Jerozolimie). Jeden wielki meczet i mnostywo ludzi - nic specjalnego. Specjalne bylo to ze rozdawali zimne napoje i ciastka za darmo, a tak poza tym to bez szalu. Szybko wiec zdecydowalem sie ewakuowac do Kashanu. Stanalem przy wylotowce i lapalewm. Zlapalem tak Mehdiego ktory nie mowil po angiel\sku, ale jechal do Kashanu (a przynajm,niej tak twierdzil). Za jakis czas zjechal z drogi glownej na jakas boczna i przekazal mi cos w stylu ze jedzie tam tylko na chwile a potem jedziemy do Kashanu. Byla to jego rodzinna wies. Co chwila sie zatrzymywal i z kims gadal. W koncu zawiozl mnie gdzies w gory. Bylo cudownie swieze, chlodne powietrze. Zatrzymal;ismy sie przy obozowisku gdzie jego znajomi/rodzina wypasali zwierza. To bylo cos niesamowitego byc tam z nimi i patrzec jak wyprawiaja skore jakiegos zwierzaka, robia sery i doogh. Wypilismy tam herbate i przeszlismy sie po polpostynnych gorach. Wracajac napilismy sie jeszcze herbaty z rodzina Mehdiego na tarasie oslonietytm winogronem i czeresniami. Tak. I wrocilismy do Qom. Z tego co zrozumialem to Mehdi jechal do Qom nastepnego dnia. W Qom znowu zatrzymywal sie co chwile i gadal z kims. W miejscu gdzie dawali darmowa kolacje (dalej trwa swieto szyitow)nagle deux ex machina pojawil sie gosc mowiacy po angielsku (w Qom nikt nie mowi po angielsku) i okazalo sie, ze Mehdi wcale nie jedzie jutro do Kashanu. Tak. Ale za to moge sie przespac u jegoi znajomego. Tak tez zrobilem i rano udalem sie do Kashanu jadac z gosciem ktory zaprosil mnie do swojej posiadlosci nad morzem. Skorzystam : ).

Kashan jest cudowny. Podczas dwoch dni w Kashanie i Abyaneh zrobilem 2 razy wiecej zdjec niz w calej dotychczasowej podrozy. Mnostwo wspanialej, tradycyjnej, prostej ale urzekajacej architektory. Male miejscowosci i genialny klimat. Trzeba zobaczyc zdjecia ktorych teraz nie zamieszcze bo to graniczy z cudem, ale czekajcie na polowe wrzesnia kiedy wroce ; ). W Abyoneh zas spotkalem Grupe Wyszehradzka, tj. Czecha, Czeszke, Wegra i Slowaczke (mowiaca w farsi i po polsku i kto wie w czym jeszcze). Razem ogladalismy Abyaneh, potem ja udalem sie stopem, a oni autobusem do Esfahanu. Mialem tam kontakt z couchsurfingu gdzie moglem spac. Wysiadlem na przedmiesciach, wyciagnalem kartke z adresem i rozgladalem sie przez chwile. Zaraz zatrzymalo sie samochodem dwoch mlodych gosci i spytali co ja tu robie. Powiedzialem ze szukam tego adresu, a oni stwierdzili ze w takim razie poszukamy razem - i zawiezli mnie tam (a trafic nie bylo latwo). Na miejscu okazalo sie, ze mojego couchsurfingowego gospodarza - Mohammada - nie ma. Jego funkcje spelnia niejako Japonczyk ktory siedzi tam juz od miesiaca i uczy sie perskiego oraz siostra Mohammada nie mowiaca po angielsku. Do tego jest jeszcze Francuz ktory przyjechal na rowerze. Okazalo sie rowniez, ze Mohammad pietro swego domu mozna powiedziec przeznaczyl na couchsurfing :D. Pomyslalem wiec o moich srodkowoeuropejskich znajomych a siostra Mohammada zgodzila sie by ich goscic. Szalone, wszystko ogromnie szalone :D. Bylo wiec w mieszkaniu 7 gosci a nastepnego dnia dojechala jeszcze para Islandczykow (bardzo fajnych zreszta, dzisiaj z nimi sobie zwiedzam, wczoraj lazilem z "Grupa Wyszehradzka" ; ) ). Wiec w sumie 9 gosci z 8 roznych krajow. Mamy niezla slit focie, zamieszcze ja jak wroce! Ech, tyle sie dzieje! Szalone to wszystko i niesamowite. A Esfahan tez bardzo piekny. Wczoraj wloczylismy sie troche po bazarze z handlarzem dywanow ktory oprowadzil nas po miejscach gdzie dokonuja sie kolejne stopnie przygotowywania dywanow i tych niebieskich kafelkow na meczety. Opowiadal nam tez o dywanach robionych przez nomadow (handluje nimi), pokazywal przy tym wiele zdjec. Swoja droga wiecie ze w Iranie zyja jakies 2 miliony nomadow - ludzi mieszkajacych w namiotach, szalasach i przemieszczajacych sie z miejsca na miejsce? Ech, Iran to genialne miejsce na wakacje. Na prawde. Chyba poczulem taka misje zeby mowic wszystkim ze po pierwsze primo Iran to nie Irak (tak, niektorym sie to myli), nie ma tam zadnej wojny, po drugie primo mieszkajacy tu ludzie nie sa terrorystami, borykaja sie tylko z problemem dyktatorskich rzadow i szpiegowskiej policji, krotko mowiac z taka bardziej hardkorowa wersja PRLu, i po trzecie primo ze ci udzie sa niezwykle mili i goscinni a ich kraj piekny i niezwykle interesujacy. O. To mowilem ja, Jarzabek Waclaw, trener drugiej klasy.

Komentarze

  1. Gdzie Cię jeszcze Wojtku wiatr zaniesie? Bylebyś tylko nie wylądował u naszych Raszynprijatelów, bo wiesz, może i ruskie miłe są ale wredne też czasami....
    Powodzenia!:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarzopisarze proszeni są o się podpisanie!

Popularne posty