Bardzo osobista relacja z Tucumanu (i z Tucumanem) [FOTOREPORTAŻ]

Już dawno temu opracowałem teorię piekarnianą. Teoria głosi, że gdy masz już piekarnię, w której zawsze kupujesz chleb, i sprzedawczyni —co chcesz, kochanie?— zaczyna cię rozpoznawać, to znaczy, że jest źle. Że jak zostaniesz jeszcze tydzień dłużej, to nie wydostaniesz się nigdy, nie szybciej niż po kilku miesiącach.

Zaniepokojony tym stanem rzeczy wyjeżdżam z Tucumanu czym prędzej, wyjeżdżam jutro. A zanim wyjadę, opowiem, jak było.

Argentyna jest w kryzysie. Dolar kosztuje już 45 pesos, rok temu kosztował 22, 4 lata temu - osiem. Najczęstszym napisem na szybach lokali jest "Do wynajęcia", "Właściciel wynajmuje" i "Totalna likwidacja towaru". Jedna z niezbyt tanich restauracji w centrum informuje — obok ceny obiadu w granicach 25zł — że w lokalu "Zabrania się rozmawiać o kryzysie"

W lokalu obok — spółdzielczej restauracji Pangea — ogłasza się inne rzeczy

I wiesza papierowe żyrandole

Obiad kosztuje nieco mniej — 12 zł — i, jak wszystko w Argentynie, podawane jest z chlebem (i to nie jest tak oczywiste, jakby się mogło wydawać, bo w Paragwaju wszystko podaje się z maniokiem, w Boliwii - z ziemniakami, w Peru - z ryżem, w Ekwadorze - ze smażonymi platanami, a w wenezuelskich Andach — z gotowanym zielonym bananem)

Na kasie stoi Oveja, czyli owca, chłopak trans. Niedługo o Pangei napiszemy więcej i zobaczymy kto nam to opublikuje

Na ścianach muzeum niepodległości naszkicowano portrety kobiet. Chmurki nad ich głowami przypominają o roli kobiet w bardzo męskiej historii

Aha, bo Tucuman jest kolebką niepodległości Argentyny. Wiedziałem o tym od dawna i od dawna przeczuwałem, że Tucuman bardzo mi się spodoba. Zwłaszcza,  że jest gorąco, nie pada tyle, co w Salcie i ludzie są bardziej otwarci, niż w części andyjskiej północno-zachodniej Argentyny określanej skrótem NOA

Casa de Independencia — Dom Niepodległości — jest bardzo ładny. Biały.

Dom, w którym mieszkam, też jest ładny

Mieszka w nim Alejando, muzyk i rysownik

I Giselle

z którą kradniemy awokado od sąsiada

Jest z nami psina Bella, czyli Piękna

Jestem ja i wieszam pranie

I cieszę się, że Luz Mariel poznana na trasie w okolicach Jujuy mieszka w Tucumanie, pracuje w telewizji i pożycza mi światło do kamery

żebym mógł nagrać Javiera, muzyka i podróżnika, nie tylko na zewnątrz jego domu, ale i w ciemnych czeluściach studia nagraniowego (a wszystko to do nowego projektu dokumentalnego, który MUSISZ polubić! https://www.facebook.com/porqueelargentinoviaja/)

  
Alejandro rysuje
A to jest taka miła pani, która prowadzi alternatywny dom kultury Limbo i tam też odbyła się jedna z trzech tucumańskich projekcji mojego filmu "Soy paraguayo"

Układ ulic w Tucumanie i leniwa, słoneczna atmosfera małego miasteczka, która króluje w dzielnicach poza centrum, bardzo przypomina mi ekwadorski Guayaquil. Inną rzeczą, która łączy Guayaquil z Tucumanem jest to, że oba miasta są w swoich krajach uważane za raczej brzydkie, nudne i ogólnie mało atrakcyjne

Oprócz mojej ulubionej piekarni i mojego ulubionego warzywniaka, w Tucumanie wiem również, że najlepsze lody je się obok Hotelu America

Pająk na pergoli

Kremowe ściany pergoli w Parque 9 de Julio to rodzaj tucumańskiego Tindera. Tutaj: numer telefonu, szukam dziewczyny, mam 15 lat, nazywam się Fabricio

Szukam kochanka, mam na imię Aina

Pergola. Na pergoli sprzedają też kapitalne kremówki, alem nie uchwycił w obiektyw. Uchwyciłem w dłoń.

Patrz, robi nam zdjęcie

W głębi parku mamy jezioro, które w niedzielne popołudnia otacza gęsty tłum tucumanian

Młodzież łowi ryby

Szczęśliwcy dryfują

Starsi też łowią ryby

Plum!


O, a teraz robimy kanapki — bo w Argentynie wszystko jest z chlebem — robimy kanapki na urodziny 4-letniej Almendry

Komentarze

Popularne posty