Autostopem do- i po Szwajcarii

Istnieje jakaś taka zupełnie okropna i nieprawdziwa legenda o tym, że po Szwajcarii autostopem jeździć się nie da, że Szwajcarzy straszni legaliści i że nikt cię nie weźmie, no nie ma szans. Otóż oświadczam, iż to kompletna bzdura. W zeszłym roku miałem okazję przez 2 miesiące pracować w Instytucie Paula Scherrera w Villigen pod Zurychem przy eksperymencie nEDM. Pracowałem w tygodniu, a w weekendy zwiedzałem Szwajcarię - oczywiście autostopem - więc miałem okazję przekonać się jak to z tym stopem u Helwetów jest. A jest naprawdę świetnie. I na szczęście, bo w tym kraju to jest chyba jedyna cenowo sensowna opcja podróżowania. Co prawda zarabiałem "po szwajcarsku", ale ceny biletów komunikacyjnych w dalszym ciągu były dla mnie szokujące. Dojazd pociągiem z miejscowości której mieszkałem - Turgi - do Zurychu (jakieś 30 km) to - o ile dobrze pamiętam - wydatek rzędu 35zł.

Dobrze pamiętam za to inną cenę. Do kraju serów i wszelkiego bogactwa pojechałem zaraz po tygodniowym pobycie na Ukrainie. U naszych sąsiadów dojazd ze Lwowa do Rachowa (punkt wyjściowy na pasmo Świdowca) kosztował 6zł, natomiast na bilet tramwajowy w Zurychu wydać należy złotych 12.

Zanim zaczniemy podróżować po Szwajcarii należy tam najpierw dojechać. Jest to strasznie łatwe. Odległość z Krakowa do Zurychu to jakieś 1200 km. Droga jest prosta łatwa i przyjemna - same autostrady. Jedzie się głównie przez Kraj Wroga, gdzie przy autostradach mamy zadbane stacje benzynowe gdzie łatwo można się rozbić z namiotem jak nas noc zastanie. Da się jednak przy pewnej dozie szczęścia pokonać tę trasę w jeden dzień. Zasadniczo krótsza droga jest przez Republikę Czeską, ale sądzę że zawsze szybciej dotrze się na miejsce jadąc na Wrocław, Drezno i Stuttgart. Dlaczego? Powody są co najmniej trzy: autostrady bez ograniczeń prędkości, duży ruch i Niemcy którzy stosunkowo chętnie biorą stopowiczów, na pewno dużo chętniej niż Czesi.


Szwajcaria bardzo mnie urzekła. Ogólnie nie jestem fanem zwiedzania kolejnych zabytkowych wspaniałych miast w bogatej Europie - w pewnym sensie wszystkie są dla mnie identyczne. Zawsze ciągnie mnie ku czemuś innemu niż to, co znajduje się w folderach dla bogatych turystów. Mówiąc krótko: wyjeżdżając z Polski chętniej skieruję się na wschód czy południe (mając tu na myśli Bałkany a nie greckie plaże) niż na zachód. Ale Szwajcaria ma w sobie coś... Spokojna ale zaskakująca, miasta bogate lecz nie spieszne. Jej sympatyczny prowincjonalny klimat udziela się nawet w samym sercu stolicy kraju - Bernie, a jednocześnie nawet na wsiach Szwajcaria kipi nowoczesnością. Wydaje mi się, że nie jest to tylko kolejny burżujski kraj w Europie, jest tam coś więcej. Może dlatego, że ci ze wschodu i południa: Albańczycy, uciekinierzy z Kosowa, emigranci z Czarnego Lądu, Azji a nawet Ameryki Południowej tak tłumnie zjechali pod Alpy szukając azylu i dobrego zarobku? Może, ale z pewnością to nie wszystko.

W kilku następnych postach postaram się opisać kilka wycieczek jakie odbyłem podczas mojego pobytu w Szwajcarii. Będzie coś o Zurychu, Bernie, Luzernie, Locarno, Genewie i nie tylko. Także o ludziach - jakby spokojniejszych, jakby szczęśliwszych niż spodziewalibyśmy się po obywatelach "zgniłego zachodu".

Zurych 
Genewa - Kalwin, oenzet i śmiejący się garnek
Ticino, czyli o tym jak w Szwajcarii spałem pod mostem
Lucerna, Pilatus, jedzenie od pana Murzyna i nocleg przy torach
Berno - miejskie pływanie, niedźwiedzie i babcia z Ameryki

Komentarze

  1. dlaczego i kto spodziewa się, że obywatele "zgniłego zachodu" czy "tylko kolejnych burżujskich krajów Europy" nie są szczęśliwi? "mając tu Bałkany a nie greckie plaże" - czy naprawdę jest taka wielka różnica w turystyce "plażowej" między Bałkanami a Grecją? Myślę, że w Grecji też można odnaleźć (i to chyba bez większego trudu) "to coś", jakiś "klimat", tak jak na Bałkanach można tego nie odnaleźć leżąc na plaży i śpiąc w hotelu nieopodal (co, swoją drogą, też może być miłym spędzeniem czasu).
    I, czy rzeczywiście Szwajcaria jest tak wyjątkowa czy nie jest tak, że dłuższy tam pobyt pozwolił przełamać tę jakąś wewnętrzną niechęć do zachodu :D ? i tak samo miasta innych europejskich burżujskich państw mogłyby nie okazać się koniecznie takie same i nie są koniecznie siedliskiem zła i nudy

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do szczęśliwości obywateli zgniłego zachodu: istnieje pewien stereotyp człowieka zachodu jako wiecznie zagonionego, zapracowanego, bogatego, samotnego i nieszczęśliwego. I widzi się takich ludzi. Nie trzeba jechać na zachód, wystarczy do Warszawy ; ). Mam wrażenie, że czegoś takiego nie widziałem w Szwajcarii. Może to przypadek, ale takie odniosłem subiektywne wrażenie. Że ludzie po prostu wyglądają na dużo bardziej szczęśliwych. Np. leżą sobie w centrum miasta nad jeziorkiem na trawie (co swoją drogą u nas byłoby surowo zabronione - trawa jest po to, żeby była, a nie żeby ktoś z niej korzystał!), gadają wesoło, rzucają piłką czy żonglują. Dla kontrastu: wiesz jak wyglądają u nas tramwaje - wyglądają tak, jakby wszyscy pasażerowie jechali na pogrzeb. Nie będę się kłócił, że w Szwajcarii wszyscy są super szczęśliwi a w Polsce wszyscy smutni, są tacy i tacy. Ale odniosłem wrażenie, że tam są szczęśliwsi, albo przynajmniej: nie boją się tego wyrażać.

    Co do Grecji i Bałkanów - no zastosowałem pewien skrót myślowy. Myślę o Bałkanach jako o krainie interesującej nie ze względu na plaże, ale historię, szczególnie tę z lat 90tych - ale nie tylko, krainę o gigantycznym zróżnicowaniu etnicznym, jako o krajach, w których jest tyle wersji opowieści o ostatniej wojnie ilu jest obywateli. I można tych obywateli wysłuchać. Myślę tu o Grecji jako o kraju rozpieszczonym turystyką i ludziach którzy nieustannie o coś strajkują ; ). Jest to duże uproszczenie, ale myślę, że conieco z rzeczywistości oddaje.

    Ach i jeszcze jedno: "czy naprawdę jest taka wielka różnica w turystyce "plażowej" między Bałkanami a Grecją?". Jeśli chodzi o cenę, to myślę, że całkiem spora, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę Czarnogórę. Plaże wspaniałe, a ceny naprawdę bardzo przyjazne.

    Co do miast zachodu jako siedliska zła i nudy - tego nie powiedziałem, powiedziałem, że są podobne. Oczywiście są często bardzo piękne, mają wspaniałe zabytki, są zadbane, mają ścieżki rowerowe i w ogóle wszystko co trzeba. I wszystkie są w tym bardzo podobne. To już kwestia gustu: czy ktoś chce podziwiać kościoły w Sienie czy woli jechać po dziurawych gruzińskich drogach. Jak się do dziurawych gruzińskich dróg ma Szwajcaria? No nijak, po prostu mi się tam podobało i piszę o tym ; ). Jakkolwiek jestem pewny, że na wakacje nie pojadę do Szwajcarii, tylko na wschód. Kwestia gustu, rozumiem, że ktoś może nie uważać gniecenia się tygodniami w namiocie za przyjemność i zdaje sobie sprawę, że go do tego nie przekonam ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. witam za 2 miesiące wybieram się na 1 solową wyprawę pod matterhor,niestety pod namiot gdyż ceny są kosmiczne,chciałem zapytać o jakieś tanie perspektywy noclegi ,może jakieś namiary oraz czy łatwo trafić z lotniska na droge w stronę Berna na okazję,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Namiot to zupełnie dobra opcja! Stacje kolejowe w Szwajcarii bywają te« otwarte cała dobę, w małych miasteczkach nikt ich nie pilnuje więc nikt się nie powinien czepiać jeśli się prześpisz. Do tego jakieś couchsurfingi też się powinny znaleźć. O lotniskach i droach z lotnisk nic nie wiem, ale w Szwajcarii miasta nie są duże, są za to dobrze oznaczone, więc nie powinno być wielkich problemów.

      Usuń
  4. Hej, jakie masz wrażenia ze spania na dziko poza wspomnianym mostem? Internet huczy o jakichś wysokich karach i że to jest raczej niemile widziane i szykanowane. Pytanie czy jest dużo przestrzeni dzikiej gdzie się można schować na nocleg? Wszelkie wskazówki mile widziane! Ostatecznie rozważam pytanie ludzi o możliwość rozbicia na ich terenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja spałem na dziko i nie miałem problemów

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarzopisarze proszeni są o się podpisanie!

Popularne posty